Reklama

Więcej wojen cenowych między polskimi firmami

Niemal połowa polskich przedsiębiorstw twierdzi, że uczestniczy w cenowej wojnie z konkurencją. To ponaddwukrotnie więcej niż w 2009 roku

Publikacja: 19.09.2011 02:50

Więcej wojen cenowych między polskimi firmami

Foto: Fotorzepa, Mateusz Dąbrowski Mateusz Dąbrowski

– To nie my, to konkurencja zaczęła – twierdzi ponad 80 proc. menedżerów, którzy w badaniu firmy doradczej Simon-Kucher & Partners przyznali, że ich firmy prowadzą teraz cenową wojnę. W globalnej ankiecie, która objęła prawie 4 tys. firm z kilkudziesięciu państw, w tym z Polski, do udziału w cenowych rozgrywkach przyznało się 46 proc. menedżerów. U nas nieco mniej, bo 44 proc., choć to i tak ponad dwa razy więcej niż w 2009 r.

Klienci wymuszają obniżki

– Te opinie mogą być trochę na wyrost, co nie zmienia faktu, że walka na ceny mogła się nasilić teraz, gdy rosną obawy o drugą falę kryzysu. Obniżka cen wydaje się naturalną reakcją na spadek popytu. Jednak firmy często nie liczą, jak duży musiałby być wzrost sprzedaży, by wyrównać skutki cięcia cen – ocenia Wojciech Gorzeń, dyrektor polskiego biura Simon-Kucher & Partners.

Jego zdaniem cenowym bojom sprzyja też nastawienie klientów, którzy po spowolnieniu z 2009 r. są bardziej wrażliwi na ceny i chętniej szukają możliwości tańszych zakupów (co ułatwia im także rozwój nowych technologii, np. porównywarki cenowe). Z drugiej strony same firmy coraz bardziej świadomie prowadzą politykę cenową i już nie sporadycznie, ale coraz bardziej systematycznie monitorują ceny konkurencji, dopasowując do nich swoje stawki – by były na takim samym albo nieco niższym poziomie niż u rywali.

Widać to choćby w handlu detalicznym, gdzie hipermarkety ostro walczą cenami, próbując odebrać dyskontom wizerunek najtańszych sklepów, który pomógł im zwiększyć udział w rynku w ostatnich latach.

– Rzuciliśmy wyzwanie dyskontom – twierdzi Michał Sikora, rzecznik sieci Tesco, która od kilku tygodni zakupy swych najtańszych produktów nagradza dodatkowymi punktami premiowymi wymienianymi na bony pieniężne i rabaty. Ale bezpośrednią cenową rywalizację z dyskontami sieć zaczęła przed dwoma laty, gdy po analizie ich oferty i cen produktów marki własnej zamówiła u dostawców porównywalną gamę wyrobów. – Od tego czasu stale monitorujemy ceny w dyskontach i dostosowujemy nasze ceny do ich poziomu – wyjaśnia Michał Sikora.

Reklama
Reklama

Nowi gracze szukają miejsca

Według dyr. Gorzenia poza okresem pogorszenia koniunktury cenowym wojnom sprzyja wejście nowych graczy, którzy walcząc o udział w rynku, są gotowi na straty w początkowym okresie.

O takie potyczki najłatwiej w branżach, w których trudno o wzrost rynku, a firmy mają nadwyżkę mocy produkcyjnych i tam, gdzie produkty i usługi łatwo porównać.  Jak wynika z raportu, w skali świata najbardziej narażone na cenowe boje są branża budowlana (do cenowych wojen zachęcają np. zasady przetargów, gdzie liczy się niska cena), energetyczna, motoryzacyjna i chemiczna.

O takich wojnach mówią też firmy spożywcze. Gary Haigh, prezes Kompanii Piwowarskiej, ubolewał w lipcowej rozmowie z „Rz", że tegoroczny wzrost rynku piwa to efekt walki cenowej. O takiej walce na rynku napojów mówił też ostatnio szef Horteksu Tomasz Kurpisz.

Dla klientów wojna cenowa to okazja do tańszych zakupów, ale – jak zaznacza Wojciech Gorzeń – w dłuższym terminie ogranicza ona innowacyjność i inwestycje firm. Tym bardziej że po spirali obniżek trudno wrócić do poprzedniego poziomu cen.

Ochroniarskie podchody

Wyjątkowo zaciekła wojna cenowa od lat rozsadza wart ok. 5 mld zł rocznie rynek ochrony osób i mienia. To skutek ostrej rywalizacji o zamówienia w ogromnie rozdrobnionej branży. Aby utrzymać się na powierzchni, najsłabsze z ok. 3,5 tys. spółek zatrudniających w kraju ponad 200 tys. pracowników imają się wszelkich sposobów, by zdobyć zamówienia. Zdaniem Sławomira Wagnera, prezesa Polskiej Izby Ochrony (160 firm), wojnie cenowej i patologiom sprzyja złe prawo o zamówieniach publicznych, które przesądza, iż w przetargach organizowanych przez instytucje podlegające ochronie (a to główny klient mniejszych firm) o zwycięstwie decyduje wyłącznie najniższa cena. Spółki tną więc koszty pracy, działając nierzadko na granicy prawa, i zmniejszają liczbę etatowych pracowników, zatrudniając ich na śmieciowych umowach lub na czarno.     —z.l.

Biznes
Producenci napojów uciekają z systemu kaucyjnego
Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Biznes
Polskie firmy chcą zamrożenia AI Act
Biznes
Nowe technologie nieodłączną częścią biznesu
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama