Unia Europejska i kraje strefy euro pozostają kluczowymi rynkami dla eksporterów. I nawet jeśli obecnie są to trudne rynki, to firmy nie powinny gwałtownie zmieniać kierunków sprzedaży zagranicznej – podkreślają analitycy Ministerstwa Gospodarki w analizie przekazanej „Rz".
Z tą opinią przedsiębiorcy zgadzają się tylko częściowo, tłumacząc, że szukanie nowych kierunków eksportowych nie oznacza wycofywania się z Europy. A ekonomiści zwracają uwagę na to, że w długiej perspektywie zmiany w strukturze polskiego eksportu są nieuniknione ze względu na rosnące znaczenie rynków wschodzących w światowej gospodarce.
Analitycy resortu gospodarki zwracają uwagę, że choć rynki te są obecnie trudne dla eksporterów, to popyt za granicą nadal powinien rosnąć. – Nastąpi powolna odbudowa koniunktury, która rokuje ożywienie eksportowe na bazie dotychczasowych relacji handlowych – tłumaczą eksperci. Dodają, że w najbliższym czasie można przewidywać pewną reorientację naszego eksportu na rynki republik nadbałtyckich.
– Znacznie łatwiej jest wycofać się z jakiegoś rynku, niż powrócić. To drugie może być niemożliwe ze względu na konkurencję firm z innych krajów – przyznaje Jan Karwowski, szef firmy Daar, producenta borówki. Ale i on, i Henryk Orfinger, współwłaściciel Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris, podkreślają, że szukanie nowych rynków nie oznacza rezygnacji z Europy: – Europa jest dla polskich kosmetyków bardzo trudnym rynkiem. Wynika to z kwestii mentalnych. Trudno skłonić Niemców czy Francuzów, by używali polskich kosmetyków, stąd poszukiwania nowych rynków – tłumaczy Henryk Orfinger.
Tomasz Starzyk z wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet przyznaje, że firmy coraz częściej szukają, sprawdzają i zamawiają dane gospodarcze o spółkach z Rosji, Rumunii, Litwy, Japonii, Bułgarii, Ukrainy, Estonii i Turcji. – To dowód, że polskie spółki interesują się coraz bardziej rynkami wschodnimi oraz krajami na południowym wschodzie Europy – mówi Starzyk.