Budowa nowoczesnego okrętu wojennego dla polskiej marynarki padła właśnie ofiarą kryzysowych cięć. Ale pytania o sens rozpoczynania tego projektu pozostały. Są jednak szansę na ożywienie tego trupa
Według szacunków Ministerstwa Obrony Narodowej wydatki na budowę korwety Gawron (pierwszy okręt miał się nazywać „Ślązak") sięgnęły do tej pory 400 mln zł, dalszych 1 mld zł miało kosztować jej wykończenie. Razem 1,4 mld zł czyli 442 mln dolarów w cenach bieżących. Tymczasem niemal identyczny okręt południowoafrykański typu Valour kosztuje 327 mln dolarów, niemiecki typu Braunschweig - 309 mln dolarów, a turecki Milgem - 250 mln dolarów. Tyle, że RPA zbudowała 4 okręty, Niemcy planują 5, a Turcy 12, z czego 2 już powstały (ceny za portalem Newwars). Wiadomo, że przemyśle wraz ze wzrostem ilości produktu spadają koszty wytworzenia. Nie inaczej jest przy budowie statków.
– Gdyby wybudowano wszystkie planowane na początku tego projektu okręty, cena jednostkowa spadłaby nawet do 130 mln dolarów – twierdzi Łukasz Kister z Instytutu Jagiellońskiego. Inną kwestią było też dążenie do wyposażenia Gawrona w najnowocześniejsze, niekoniecznie przydatne naszej marynarce technologie. - Niemcy ograniczyli użycie najnowszych technologii w odpowiedniku Gawrona, dzięki czemu: po pierwsze ich okręty powstają, po drugie są tańsze – twierdzi Maksymilian Dura, komandor porucznik rezerwy.
Rodzi się pytanie, dlaczego przedsięwzięcia nie zamknięto w momencie, kiedy w grudniu 2002 r. zapadła decyzja o rezygnacji z produkcji seryjnej (początkowo miało ich powstać siedem, potem plan zredukowano do pięciu sztuk)? – Zwracaliśmy uwagę na taki możliwy finał sprawy od 10 lat – mówi Andrzej Kiński z Nowej Techniki Wojskowej. – W Stoczni Marynarki Wojennej dokonano kosztownych inwestycji, zarezerwowano moce produkcyjne, a w wyniku rezygnacji z projektu w planowanej postaci część stoczni stała bezczynnie, nie pracując na utrzymanie zakładu. Co można było zrobić? Kontynuowali projekt budowy jednego statku wierząc w zapewnienia kolejnych rządów – uważa Kister. Często możemy usłyszeć, że okręt budowano ponad 10 lat. Faktycznie budowa kadłuba trwała 3,5 roku. W przerwach wydawano pieniądze na jego konserwację. Wygląda na to, że politycy bali się zarzucenia projektu, a SMW robiła dobrą minę do złej gry.
Firma McKinsey ogłosiła swego czasu, że bardziej opłaca się takie jednostki kupować za granicą. – To nie jest prawda – mówi Kister – Technologie trzeba mieć u siebie. Poza tym Amerykanie i Francuzi mają wykorzystane wszystkie moce produkcyjne, tylko 30 proc. floty amerykańskiej osiąga gotowość bojową, będą więc mieli ręce zajęte przez wiele lat, podobnie Francuzi, ci może i będą trochę eksportowali, ale do Rosji. Więc skąd importować? – pyta Kister.