Według tej propozycji główni wykonawcy robót mieliby deponować 3 – 5 proc. wartości realizowanej inwestycji.
To miałoby zabezpieczyć podwykonawców, tak by nie powtórzyła się sytuacja po zejściu z placu budowy A2 chińskiego Covecu czy upadłości DSS. Część należności wobec dostawców towarów i usług nie została dotąd uregulowana.
Kosztowne pomysły
– Nowym pomysłem ministerstwa w tym zakresie jest utworzenie pewnego buforu bezpieczeństwa dla małych i średnich przedsiębiorstw podwykonawczych. Zaproponujemy, by główny inwestor deponował zabezpieczenie w wysokości 3 – 5 proc. wartości inwestycji, które zwiększałoby poczucie stabilności podwykonawców – zapowiedział Tadeusz Jarmuziewicz, wiceminister infrastruktury.
– Wszystko zależeć będzie od szczegółów, sam pomysł kompletnie mi się nie podoba – mówi Dariusz Blocher, prezes Budimeksu. – W bardzo trudnej sytuacji, w jakiej obecnie jest branża drogowa, która boryka się z brakiem płynności finansowej, generalny wykonawca musiałby zamrażać kolejne pieniądze. Taki ruch byłby do zaakceptowania, gdyby firmy otrzymywały np. 10-proc. zaliczkę – podsumowuje Blocher.
Zdaniem Jerzego Widzyka, byłego wiceministra infrastruktury, mogłoby to skończyć się podniesieniem cen przez wykonawców. – Zamrożenie środków kosztuje – podsumował.