Tak wynika z analizy Euler Hermes. W ciągu siedmiu miesięcy opublikowano ogłoszenia o upadłości 547 polskich przedsiębiorstw (wobec 451 w tym samym okresie ubiegłym roku). Co trzecia firma pochodziła z budownictwa, a dodatkowo upadłości dotyczą firm współpracujących z branżą.
Od początku roku do końca lipca upadło 157 firm budowlanych. Jest to 75 proc. więcej niż w tym samym czasie zeszłego roku.
Alalitych EH uważają, iż falę największych upadłości mamy już za sobą – wciąż mogą być to firmy o obrotach nawet kilkudziesięciu czy kilkuset milionów złotych, natomiast nie będą to już firmy wielkości PBG, o obrotach idących w miliardy złotych. Poza tą firmą i Polimeksem Mostostal (mającym dobry i bardzo perspektywiczny portfel zamówień, co znalazło uznanie w oczach banków, które jak na razie przystały na proponowane im porozumienie) największe przedsiębiorstwa są bowiem de facto własnością zagranicznych grup budowlanych, które zapewniają im finansowanie – nie są więc one zależne od krajowych banków czy nabywców obligacji. Upadać więc raczej będą podwykonawcy, a nie główni wykonawcy największych inwestycji infrastrukturalnych.
21 z firm, jakie ogłosiły upadłość w lipcu to przedsiębiorstwa współpracujące z budownictwem: producenci i dostawcy drewna oraz wyrobów betonowych, firmy wykonujące instalacje elektryczne, prace ziemne czy transportowe. - Koło zamachowe gospodarki, jakim jest budownictwo, pracuje obecnie wstecz – sprawia problemy, a nie jest siłą napędową branż współpracujących. O ile największe firmy budowlane mają z reguły nie tylko lepszą pozycje przetargową w rozmowach z bankami, ale mogą zaoferować wierzycielom także w miarę pewne zabezpieczenia w postaci hipotek na nieruchomościach czy zastawu na majątku, to mniejsze firmy z nimi współpracujące nie mają z reguły takich atutów. Trudniej jest więc odzyskać od nich pieniądze w razie potencjalnych kłopotów, dlatego ich wierzyciele reagują bardziej nerwowo, starając się jak najszybciej zajmować ich konta czy majątek, co jest decydujące w krytycznych chwilach walki o utrzymanie działalności i płynności finansowej – mówi Grzegorz Hylewicz, dyrektor Windykacji w Euler Hermes.
Ale Grzegorz Kwieciński, dyrektor Działu Gwarancji w Euler Hermes zwraca uwagę, że: - Mimo dużej skali problemów budownictwa, wciąż wiele firm ma zdywersyfikowaną działalność (czyli tracąc na jednym kontrakcie udaje im się zarobić na innych, bardziej dochodowych zleceniach) oraz rozsądną politykę finansową. Dlatego pomimo licznych w nim problemów z płynnością finansową, przesadą jest mówienie o całej branży jako bankrutującej (o czym świadczy fakt, iż np. wg. Programu Analiz Branżowych Euler Hermes w terminie regulowane jest 74 proc. wartości należności branży – mogłoby być więcej, ale...). Euler Hermes cały czas ubezpiecza sprzedaż swoich klientów do branży budowlanej, jak również udziela jej gwarancji kontraktowych. Nie stosujemy zasady odpowiedzialności zbiorowej, jakiegoś negatywnego kryterium w odniesieniu do całej branży – wręcz przeciwnie, np. w samym lipcu udzieliliśmy w budownictwie przeszło dwukrotnie więcej nowych gwarancji niż w poprzednim miesiącu. Z analiz EH wynika, iż sytuacja pogarsza się w transporcie i handlu detalicznym