Jak igrzyska w Rio przełożą się na gospodarkę Brazylii

W Londynie powoli dogasa już olimpijski płomień. Brytyjczycy zastanawiają się, czy igrzyska przełożą się na sukces finansowy, ale z jeszcze większą uwagą przyglądają się temu Brazylijczycy, do których największa sportowa impreza świata trafi w 2016 roku

Publikacja: 11.08.2012 18:39

Jak igrzyska w Rio przełożą się na gospodarkę Brazylii

Foto: AFP

15 mld dolarów – tyle, według wyliczeń „Forbesa", kosztowało Wielką Brytanię zorganizowanie Igrzysk XXX Olimpiady. 67 proc. tej kwoty wyłożył brytyjski rząd, 23 proc. pochodziło od sponsorów, a 10 proc. dołożyło samo miasto Londyn. Wprawdzie olimpijski budżet w 2012 r. był o 25 mld dol. mniejszy niż cztery lata temu w Pekinie i wyniósł tyle, ile kosztowały igrzyska w Atenach w 2004 r., ale szanse na to, że wydatki się zwrócą, są niemal zerowe.

Pusta kasa, puste hotele

Analitycy banku Goldman Sachs szacują, że igrzyska przyczynią się do wzrostu brytyjskiego PKB w trzecim kwartale br. o 0,3-04 proc., ale zdecydowanie istotniejsze są według nich efekty długoterminowe. Wskazują przy tym głównie na promocję Londynu i Wielkiej Brytanii jako miejsc turystycznych oraz możliwego napływu inwestycji zagranicznych, a także na korzyści płynące z rewitalizacji części brytyjskiej stolicy. Problem w tym, że podobne prognozy stawiano przy okazji wszystkich letnich igrzysk w ciągu ostatnich dwudziestu lat.

Zarówno w Barcelonie, Atlancie, Sydney, Atenach, jak i w Pekinie w kolejnych latach od zakończenia imprezy spadała liczba rezerwacji miejsc hotelowych (w przypadku stolicy Katalonii obłożenie miejsc hotelowych zmniejszyło się z 80 proc. w roku 1992 do poziomu 50 proc. w roku następnym). Wszystkim miastom-organizatorom pozostały również do spłacenia długi. O tym, że ten proces wcale nie przebiega tak gładko, najlepiej świadczyć może przykład Montrealu, który potrzebował ponad 30 lat na uporanie się z olimpijskim zadłużeniem na kwotę blisko 1,5 mld dolarów.

Igrzyska w rytmie samby, a co potem?

Z doświadczeń poprzedników niewiele robią sobie Brazylijczycy, których ojczyzna – jako pierwszy kraj południowoamerykański w historii – gościć będzie Igrzyska XXXI Olimpiady za cztery lata. Wcześniej, bo już w 2014 r., Brazylijczycy zorganizują mistrzostwa świata w piłce nożnej. Zarówno finał mundialu, jak i główną arenę zmagań olimpijczyków, stanowić będzie najsłynniejszy stadion świata, czyli monumentalna Maracana, położona w Rio de Janeiro.

Brazylijczycy liczą, że obie imprezy pomogą im w jeszcze szybszym rozwoju, jakiego doświadcza w ostatnich latach ich kraj. Wprowadzane przez kolejne rządy reformy gospodarcze, dzięki którym do Brazylii napływają rekordowej wielkości inwestycje zagraniczne, już teraz przekładają się na poważne zmiany struktury społecznej. Przykładowo, w ciągu dekady 1999-2009 z poziomu ubóstwa wydostało się 31 mln obywateli, a ponad 100 mln (ponad połowa populacji kraju) stanowi klasę średnią. Szacuje się, że do roku 2018 jej odsetek zwiększy się do 60 proc.

Z kolei brazylijski rząd ocenia, że w związku z przygotowaniami do dwóch wielkich imprez sportowych w ciągu najbliższych kilku lat na ten cel zostanie przeznaczonych nawet do 50 mld dol., co napędzi wzrost PKB w kolejnych latach. Według szacunków brazylijskiego Ministerstwa Sportu, z powodu igrzysk w Rio, do roku 2016 w kraju powstawać będzie około 120 tys. miejsc pracy rocznie. Po zakończeniu zmagań olimpijczyków to tempo ma jeszcze wzrosnąć i osiągnąć 130 tys. rocznie. Ma się do tego przyczynić m.in. ogromny boom turystyczny.

Oczekiwania Brazylijczyków są ogromne. Pojawiają się już jednak pierwsze głosy ostrzegające przed nadmiernym hurraoptymizmem. Felietonista brytyjskiego „The Guardian", Simon Jenkins, pisze wprost: „Londyn nie odzyska wydatków poniesionych na zorganizowanie igrzysk, ale może o tym po prostu zapomnieć. Wydawszy pieniądze, możemy po prostu się zrelaksować i cieszyć się imprezą. Ale musimy przestać udawać. Prawdziwymi ofiarami londyńskiego otępiającego fałszu będą bowiem biedni i niefortunni mieszkańcy Rio w 2016 r. Ich naprawdę na to nie stać.".

Kto ma rację? Przekonamy się już niebawem. Tak czy inaczej, igrzyska muszą trwać. Od czasów Avery'ego Brundage niewiele się zmieniło w tej kwestii.

15 mld dolarów – tyle, według wyliczeń „Forbesa", kosztowało Wielką Brytanię zorganizowanie Igrzysk XXX Olimpiady. 67 proc. tej kwoty wyłożył brytyjski rząd, 23 proc. pochodziło od sponsorów, a 10 proc. dołożyło samo miasto Londyn. Wprawdzie olimpijski budżet w 2012 r. był o 25 mld dol. mniejszy niż cztery lata temu w Pekinie i wyniósł tyle, ile kosztowały igrzyska w Atenach w 2004 r., ale szanse na to, że wydatki się zwrócą, są niemal zerowe.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Biznes
Jacht oligarchy ze złotym fortepianem idzie pod młotek
Biznes
Mesko będzie produkować 250 mln pocisków rocznie
Biznes
Katastrofa Boeinga w Indiach, polska zbrojeniówka w impasie i powrót atomu
Biznes
Donald Trump zapowiedział zmiany w polityce imigracyjnej pod naciskiem farmerów
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Biznes
Zmiany u Pracodawców RP. Odchodzi prezes