15 mld dolarów – tyle, według wyliczeń „Forbesa", kosztowało Wielką Brytanię zorganizowanie Igrzysk XXX Olimpiady. 67 proc. tej kwoty wyłożył brytyjski rząd, 23 proc. pochodziło od sponsorów, a 10 proc. dołożyło samo miasto Londyn. Wprawdzie olimpijski budżet w 2012 r. był o 25 mld dol. mniejszy niż cztery lata temu w Pekinie i wyniósł tyle, ile kosztowały igrzyska w Atenach w 2004 r., ale szanse na to, że wydatki się zwrócą, są niemal zerowe.
Pusta kasa, puste hotele
Analitycy banku Goldman Sachs szacują, że igrzyska przyczynią się do wzrostu brytyjskiego PKB w trzecim kwartale br. o 0,3-04 proc., ale zdecydowanie istotniejsze są według nich efekty długoterminowe. Wskazują przy tym głównie na promocję Londynu i Wielkiej Brytanii jako miejsc turystycznych oraz możliwego napływu inwestycji zagranicznych, a także na korzyści płynące z rewitalizacji części brytyjskiej stolicy. Problem w tym, że podobne prognozy stawiano przy okazji wszystkich letnich igrzysk w ciągu ostatnich dwudziestu lat.
Zarówno w Barcelonie, Atlancie, Sydney, Atenach, jak i w Pekinie w kolejnych latach od zakończenia imprezy spadała liczba rezerwacji miejsc hotelowych (w przypadku stolicy Katalonii obłożenie miejsc hotelowych zmniejszyło się z 80 proc. w roku 1992 do poziomu 50 proc. w roku następnym). Wszystkim miastom-organizatorom pozostały również do spłacenia długi. O tym, że ten proces wcale nie przebiega tak gładko, najlepiej świadczyć może przykład Montrealu, który potrzebował ponad 30 lat na uporanie się z olimpijskim zadłużeniem na kwotę blisko 1,5 mld dolarów.
Igrzyska w rytmie samby, a co potem?
Z doświadczeń poprzedników niewiele robią sobie Brazylijczycy, których ojczyzna – jako pierwszy kraj południowoamerykański w historii – gościć będzie Igrzyska XXXI Olimpiady za cztery lata. Wcześniej, bo już w 2014 r., Brazylijczycy zorganizują mistrzostwa świata w piłce nożnej. Zarówno finał mundialu, jak i główną arenę zmagań olimpijczyków, stanowić będzie najsłynniejszy stadion świata, czyli monumentalna Maracana, położona w Rio de Janeiro.
Brazylijczycy liczą, że obie imprezy pomogą im w jeszcze szybszym rozwoju, jakiego doświadcza w ostatnich latach ich kraj. Wprowadzane przez kolejne rządy reformy gospodarcze, dzięki którym do Brazylii napływają rekordowej wielkości inwestycje zagraniczne, już teraz przekładają się na poważne zmiany struktury społecznej. Przykładowo, w ciągu dekady 1999-2009 z poziomu ubóstwa wydostało się 31 mln obywateli, a ponad 100 mln (ponad połowa populacji kraju) stanowi klasę średnią. Szacuje się, że do roku 2018 jej odsetek zwiększy się do 60 proc.