Reklama
Rozwiń
Reklama

Raport o rynku biur tłumaczeń w Polsce

Branża inwestuje w nowe technologie i rozszerza ofertę na jeszcze kilka lat temu mało popularne języki

Aktualizacja: 23.08.2012 12:50 Publikacja: 23.08.2012 01:36

Raport o rynku biur tłumaczeń w Polsce

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Na polskim rynku biur tłumaczeń jest ogromnie dużo, ale – mimo gospodarczego kryzysu, który dotknął wiele sektorów – akurat one na brak pracy nie narzekają. – W naszym przypadku to wynika z rozwoju branży importowo-eksportowej. Jeśli ten rynek będzie się rozwijał, także my będziemy rosnąć – mówi Maciej Grubel, prezes biura tłumaczeń Itamar.

Zdaniem Moniki Popiołek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Biur Tłumaczeń (PSBT) i Agencji MAart, mimo że polski rynek jest bardzo rozdrobniony, teoretycznie wciąż jest na nim miejsce na nowe, duże firmy tego typu. – Obecnie założenie lub wejście na rynek firmy tłumaczeniowej oznacza jednak ogromne nakłady finansowe i wymaga bardzo dużej wiedzy. Tylko firmy o ustalonej renomie i specjalizacji nadal się rozwijają i osiągają dobre wyniki. Większość branży przeżywa głęboką recesję – mówi.

PSBT szacuje liczbę biur w Polsce na ok. 1,5 tys. (według GUS firm, które w zakresie działalności mają tłumaczenia, jest ok. 50 tys.). W branży nikt jednak nie spodziewa się konsolidacji. – Na rynku po prostu funkcjonują obok siebie podmioty faktycznie zorganizowane i nastawione na profesjonalizację oraz osoby fizyczne rozliczające się w ramach działalności gospodarczej. Tylko kilka firm międzynarodowych ma w Polsce swoje oddziały, ale z reguły ich udział w rynku polskim jest nikły, bo realizują zamówienia na zlecenie swoich central zagranicznych, a nie klientów lokalnych – podaje Popiołek. W opublikowanym przez firmę Common Sense Advisory rankingu największych firm tłumaczeniowych świata (patrz: wykres) są tylko trzy firmy, które działają m.in. na rynku polskim: to Lionbridge Technologies, Skrivanek i Lidex.

Maciej Grubel szacuje wartość rynku biur tłumaczeń w Polsce na 800 mln–1,1 mld zł.

Żeby nadążać za wyśrubowanymi oczekiwaniami klientów, firmy coraz bardziej inwestują teraz w nowoczesne rozwiązania, które pomagają przyspieszyć ich pracę. – Branża tłumaczeniowa zarówno w Polsce, jak i za granicą przeżywa od ok. dziesięciu lat ogromny rozwój technologiczny. Inwestycje w nowoczesne technologie oraz wdrażane normy to obecnie główne czynniki, które stanowią o przewadze konkurencyjnej jednych firm i spadku znaczenia oraz zasięgu innych – mówi Monika Popiołek.

Reklama
Reklama

Jednym z najpowszechniejszych rozwiązań tego typu są narzędzia wspomagające tłumaczenia (tzw. narzędzia CAT, które „podpowiadają" tłumaczom tłumaczone wcześniej fragmenty tekstów podobne do tych, nad którymi pracują aktualnie). – To jednak wymaga od firm jednorazowej inwestycji na poziomie 50–70 tys. zł, a potem obsługi kosztującej kilka tysięcy złotych każdego roku, i w związku z tym jest poza zasięgiem małych biur – zauważa Maciej Grubel. Jak dodaje Monika Popiołek, firmy inwestują też w systemy tłumaczenia maszynowego (MT), systemy zarządzania terminologią, biznesportale, systemy klasy ERP.

W rozwoju technologii dla branży czai się też jednak zagrożenie. Już dziś część mniejszych firm rezygnuje ze zleceń dla tłumaczy i radzi sobie samodzielnie, korzystając wyłącznie z pomocy Internetu. Translator Google'a nie zastąpi dziś jednak jeszcze wyedukowanej osoby przy tłumaczeniu skomplikowanego dokumentu. – W ciągu pięciu lat jakość tych tłumaczeń stanie się jednak na tyle dobra, że wielu firmom to wystarczy, a jeszcze wcześniej Google uruchomi tłumacza rozmów na żywo, dzięki czemu przez telefon będzie można np. w czasie rzeczywistym prowadzić w dwóch językach rozmowę z biznesowym partnerem z Chin – uważa Grubel.

Bolączką branży są przetargi publiczne, w których wiele firm nie uczestniczy z uwagi na niską marżę, jaką potem uzyskuje za wykonane usługi (5–7 proc.), bo kryterium cenowe jest głównym w przypadku tego typu zamówień. Rynek jest też stosunkowo mało urozmaicony, jeśli chodzi o ilość języków, w jakich pracują tłumacze.

– Ponad 80 proc. wszystkich tłumaczeń jest w parze angielski–polski, dominują tłumaczenia na język polski. Jeszcze dziesięć lat temu kolejnymi językami tłumaczonymi były: francuski, niemiecki, rosyjski, a potem długo nic. Obecnie jest to raczej: niemiecki, hiszpański, rosyjski, francuski i chiński – mówi Monika Popiołek. Ten ostatni coraz częściej pojawia się w zleceniach od firm.

Mocne strony branży

Biura tłumaczeń korzystają na:

Słabe strony branży

Problemy biur tłumaczeń:

Na polskim rynku biur tłumaczeń jest ogromnie dużo, ale – mimo gospodarczego kryzysu, który dotknął wiele sektorów – akurat one na brak pracy nie narzekają. – W naszym przypadku to wynika z rozwoju branży importowo-eksportowej. Jeśli ten rynek będzie się rozwijał, także my będziemy rosnąć – mówi Maciej Grubel, prezes biura tłumaczeń Itamar.

Zdaniem Moniki Popiołek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Biur Tłumaczeń (PSBT) i Agencji MAart, mimo że polski rynek jest bardzo rozdrobniony, teoretycznie wciąż jest na nim miejsce na nowe, duże firmy tego typu. – Obecnie założenie lub wejście na rynek firmy tłumaczeniowej oznacza jednak ogromne nakłady finansowe i wymaga bardzo dużej wiedzy. Tylko firmy o ustalonej renomie i specjalizacji nadal się rozwijają i osiągają dobre wyniki. Większość branży przeżywa głęboką recesję – mówi.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Reklama
Biznes
Biznes potrzebuje imigrantów, Shein pod ostrzałem Francji, Trump pomnaża majątek
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Biznes
Zachodnie koncerny znów rejestrują swoje marki w Rosji. Dlaczego to robią?
Biznes
Miało być bezpiecznie, będzie oszczędnie. Rząd majstruje przy cyberbezpieczeństwie
Biznes
Google inwestuje w Niemczech. Dobra wiadomość dla niemieckiego rządu
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Biznes
Nowy cel klimatyczny UE, obniżka stóp i kłopoty handlu
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama