Policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą stołecznej policji natrafili na magazyn pirackiego oprogramowania Microsoft Office Home and Business wraz z nielegalnymi kodami aktywacyjnymi i zastrzeżonymi znakami towarowymi producenta. Pudełek było ponad 1900, a ich łączna wartość została oszacowana na około 1,2 mln zł. Przedstawiciele producenta przekonują, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej, a rzeczywiste zyski ze sprzedaży pirackiego oprogramowania są wyższe niż z handlu narkotykami.

Pirackie kody są generowane po to, by klienci płacili za kosztowne oryginalne kody, ale dostawali nielegalnie wygenerowane klucze do produktu. Pirackie programy są następnie rozprowadzane nie tylko na czarnym rynku, ale też w niektórych oficjalnych kanałach sprzedaży.

- Sytuacja jest poważna, ponieważ uderza bezpośrednio w bezpieczeństwo i finanse konsumentów, którzy nieświadomie kupują nielegalne oprogramowanie i narażają się na utratę prywatnych danych, w tym wrażliwych informacji takich jak loginy i hasła np. bankowe czy mailowe – komentuje Krzysztof Janiszewski zajmujący się ochroną własności intelektualnej w Microsoft. - Skala tego problemu jest ogromna, czego potwierdzeniem jest wartość przechwyconego przez policję oprogramowania.

Jak pokazują wyniki badania rynku nielegalnego oprogramowania prowadzone przez Business Software Alliance, Polska jest w pierwszej piątce w rankingu piractwa komputerowego w Unii Europejskiej. Według  Światowego Badania Piractwa Komputerowego w ubiegłym roku 53 proc. oprogramowania komputerowego używanego w naszym kraju pochodziło z  nielegalnego źródła. Średnia globalna to około 42 proc., a w UE – 33 proc. W przypadku sprzedaży nielegalnego oprogramowania zysk z 1000 zainwestowanych dolarów wynosi aż 75 tys. dol. W przypadku handlu narkotykami – 20 tys. dol.