Ministerstwo Skarbu Państwa ujawniło wczoraj wieczorem, że Polskie Linie Lotnicze Lot zwróciły się o pomoc do państwa, i że pierwsza jej transza miałaby wynieść 400 mln złotych. – Na razie mowa jest o 400 mln zł, ale jeśli zaistnieje taka potrzeba, łączne wsparcie może wynieść nawet miliard złotych – mówi „Rz" osoba zbliżona do resortu skarbu.
Ratowanie LOT miałoby się odbyć poprzez specjalny fundusz utworzony przez resort skarbu. Prace nad zasadami udzielenia wsparcia trwają już od miesiąca. Duża część z kwoty 400 mln złotych miałaby zostać przeznaczona na sfinansowanie programu dobrowolnych odejść. Aby uzyskać pieniądze z pierwszej transzy pomocy, Lot musi szybko i drastycznie ściąć koszty, nawet o 30 proc., czyli ok. 600 mln złotych rocznie. W przypadku zmian zatrudnienia potrzebna byłaby nie tylko jego redukcja, ale także zmiana struktury oraz form.
Cięcia mają być bardziej radykalne od dotychczas planowanych i dotyczą wszystkich działów firmy, niektóre zaś grupy pracowników Lotu mają pracować w wydzielonych spółkach.
Leszek Chorzewski, rzecznik Lotu, poinformował „Rz", że dziś po południu zaplanowane jest posiedzenie zarządu oraz spotkanie z pracownikami. – To oni jako pierwsi muszą się dowiedzieć o cięciach – powiedział, odmawiając jednocześnie podania jakichkolwiek szczegółów. Nie chcieli ich podać także członkowie rady nadzorczej Lotu. Wiadomo jednak, że rada zaakceptowała program naprawy spółki.
Już we wrześniu przygotowywano program ratunkowy dla Lotu, w którym główną rolę miała odegrać Agencja Rozwoju Przemysłu. Zakładano, że Lot pozbędzie się aktywów, które zostałyby skupione w państwowym funduszu Lotus. Ten plan zarzucono jednak na rzecz innej formy pomocy publicznej.