Właściciel Polskich Linii Lotniczych LOT – Ministerstwo Skarbu Państwa – zaakceptował nowy drastyczny program naprawy przewoźnika, obiecał pomoc publiczną i wyrzuciło prezesa. Czy sądzi pan, że więcej linii europejskich będzie miało takie kłopoty w najbliższym czasie?
Prezes stracił pracę, bo linia w Europie ma złe wyniki finansowe? Nie mogę w to uwierzyć. Rzeczywiście europejski transport lotniczy przeżywa chyba najgłębszy kryzys w swojej historii. Linie tną koszty i zwalniają pracowników. W tym roku – nie wliczając w to jeszcze LOT – w Europie straci pracę 17 tys. zatrudnionych w tej branży. Zwalnia hiszpańska Iberia – 4,5 tys. osób, Air France – drugie tyle, słoweńska Adria, SAS, który mało brakowało, aby zbankrutował – to kolejne tysiące. Zwalniają wszyscy – i mali, i duzi. Oprócz spowolnienia gospodarczego na świecie Europa ma dodatkowo trudne warunki działania – wysokie podatki, drogie lotniska, wszystkie koszty związane z regulacjami transportu lotniczego także są wysokie. Sama tylko ochrona praw pasażerów kosztuje rocznie linie działające na rynku europejskim 4–5 mld euro. Do tego dochodzi ostra konkurencja ze strony przewoźników niskokosztowych, jak Ryanair, EasyJet czy Norwegian, który staje się coraz ważniejszym graczem na rynku.
Redukcje zatrudnienia to nie problem Europy, ma go większość linii lotniczych na świecie
W takim razie w Europie nie ma ucieczki od cięć?
Jeśli koszty są wyższe niż przychody, to każdy biznes lub właściciel musi dokładać pieniędzy albo firma musi ogłosić upadłość. Jeśli przetrwa i dostanie publiczne wsparcie, to i tak nie ma innego wyjścia, jak zmiana struktury kosztów. Niestety, najszybciej robi się to poprzez redukcję zatrudnienia. I to nie jest problem Europy czy konkretnie LOT – to problem, jaki ma dzisiaj większość linii na świecie. W Europie pracownicy nie są tak wydajni, jak jest to np. na Bliskim Wschodzie czy w Stanach Zjednoczonych bądź w Azji, zaś warunki udzielania pomocy publicznej są wyjątkowo ostre. Dzisiaj pod wpływem kryzysu te zasady stały się nieco łagodniejsze, ale nadal o państwowe pieniądze jest trudno. Oczywiście rządy chętnie wyzbywają się biznesu lotniczego, tak aby kłopoty finansowe były kłopotami innego właściciela, nie państwa.