Najpierw wojsko kupi 866 najpotrzebniejszych terenowych wozów średniej ładowności, które zastąpią wysłużone stare modele 266 i 660 z lat 70. i 80., zamawiane jeszcze w czasach Układu Warszawskiego. Pierwsze dostawy nowych pojazdów miałyby nastąpić już w 2013 r.
Wstępne wymagania zakładają, że ciężarówki muszą być dwuosiowe i mają mieć napęd na wszystkie koła oraz ładowność ok. 5 ton.
Powrót jelczy?
Według ustaleń „Rz" do polskiego przetargu szykowali się zagraniczni producenci m.in. czeska Tatra, włoskie Iveco i niemiecki MAN, ale kontrakt wart 300–400 mln zł, według wojskowego portalu polska-zbrojna.pl, Ministerstwo Obrony Narodowej postanowiło negocjować z jednym dostawcą. Preferowany ma być polski producent.
Już jesienią ubiegłego roku minister obrony Tomasz Siemoniak, kreśląc plany wielkich wojskowych zakupów i inwestycji do roku 2022 (za 130 mld zł), wskazywał potencjalnego adresata zamówienia – to firma Jelcz Komponenty z podwrocławskich Laskowic.
– Ponieważ szukamy prawdziwych koni roboczych dla wojska, racjonalne wydaje się zamówienie pojazdów u jednego producenta. Wielkoseryjne zakupy pozawalają negocjować z dostawcą korzystną cenę, tańsza jest potem obsługa i serwis przewidywany na całe dekady eksploatacji pojazdów – mówi Mateusz Multarzyński, ekspert fachowego pisma „Nowa Technika Wojskowa".