Producenci chcą wierzyć, że to już jest naprawdę dno. Porównanie sierpnia 2013 do lipca tego roku także jednak wykazuje spadek – minus 4,9 proc. W liczbach wygląda to tak: rok temu w sierpniu udało się sprzedać 722458 aut, podczas w gdy w tym roku – 686957 – wynika z danych Stowarzyszenia Europejskich Producentów Aut (ACEA). Przy tym ten spadek był zaskakujący, bo jeszcze w lipcu rynek zwiększył się o 4,9 procent. Według wyliczeń ACEA w ciągu pierwszych 8 miesięcy tego roku sprzedano 8,14 mln aut, czyli najmniej od 20 lat. Według prognoz koncernów motoryzacyjnych ten rok ma się zakończyć spadkiem ok. 5-proc. wobec 2012 i sprzedażą na poziomie 12,5 mln.
Zdaniem analityków jest to nadal zbyt optymistyczna prognoza. – Moim zdaniem jesteśmy nadal w fazie spadkowej i nic nie da zaklinanie kryzysu. To prawda tym razem mamy już spadek łagodniejszy. Sprzedaż malejąca w tempie dwucyfrowym straszy już tylko u nielicznych producentów – mówi Florent Couvreur z paryskiego CM-CIC Securities. Są i takie marki, jak Chevrolet, Mini, Mazda, które w sierpniu miały dwucyfrowe wzrosty.
Sami producenci ostrzegają, że wzrost np. w Wielkiej Brytanii na poziomie ponad 10 procent w ujęciu miesięcznym jest nie do utrzymania na dłuższą metę. – Na razie mamy do czynienia z efektem silnego funta i słabego euro – uważa europejski prezes Mazda Motor Jeff Guyton.
Zaskakuje natomiast ogromny spadek w Holandii (minus 31,6 proc. styczeń-sierpień 2012 do tego okresu 2013) i niepokoi dalszy spadek na rynku niemieckim (-6,6 proc.) oraz we Francji (-9,8 proc.).
Dosłownie kilka krajów odnotowało w tym okresie wzrost. Wśród nich jest Polska (wzrost w sierpniu wobec lipca o 5,9 proc, zaś rok do roku o 2 proc.). Oprócz naszego kraju i Wielkiej Brytanii również Portugalia, Węgry, Estonia i Belgia – żaden z tych krajów jednak europejskiej motoryzacji nie podźwignie. Trzeba po prostu poczekać. Jak długo? Zdania się podzielone. Najwięksi optymiści mówią o tygodniach. Pesymiści – o latach.