Złoty okres dla takich firm jak Smith & Wesson, czy Sturm Ruger, które nie nadążały z zaspokajaniem popytu i notowały rekordowe zyski, to już przeszłość. Według danych Federal Bureau of Investigation (FBI) w styczniu sprawdzono przeszłość kryminalną 1,66 miliona potencjalnych nabywców broni, podczas gdy rok wcześniej było to 2,5 miliona osób. Popyt na broń był jednak ciągle wyższy niż w styczniu 2012 roku (1,38 mln).  Na zderegulowanym rynku w USA to właśnie dane FBI uważane są za najlepszy barometr rynkowej koniunktury.

Naciski na zaostrzenie przepisów dotyczących dostępu do broni pojawiły się po serii masakr i incydentów z bronią, w których ofiarami padały przypadkowe osoby. Do najbardziej wstrząsającej doszło w grudniu 2012 roku w Newtown w Connecticut. Sprawca zastrzelił wówczas ponad 20 małych dzieci w małej szkole podstawowej.

Próbom utrudnienia przez Kongres dostępu do broni, które ostatecznie zakończyły się fiaskiem, towarzyszyło zjawisko zwiększonego popytu – Amerykanie chcieli zdążyć przed spodziewanym zaostrzeniem przepisów.

Według analityków ryku, około 25 proc. sztuk broni trafiało do osób, które kupowały ją po raz pierwszy. Największym zainteresowaniem cieszyła się broń półautomatyczna oraz duże magazynki na amunicję. "Dziś zgromadzone przez producentów zapasy wróciły do normalnego poziomu. Miesięczne porównania będą przynosiły negatywne wyniki przynajmniej do maja lub czerwca 2014 roku" – napisał w swoim najnowszym raporcie Rommel Dionisio, analityk rynku broni w firmie Wedbush.