Rosyjski zakaz importu polskiej wieprzowiny, wprowadzony pod koniec stycznia, rozszerzony 7 kwietnia na przetwory z tego mięsa, uderzył także w polskich przewoźników międzynarodowych, którzy nagle zostali bez zleceń.
– Chłodniami wożę towary przemysłowe, ale taka sytuacja odbija się na całej branży. Stawki z powodu nadpodaży samochodów spadły co najmniej o 20 proc. – tłumaczy Kazimierz Błażejczyk, właściciel siedleckiej firmy Rolex, która ma ok. 100 chłodni. Dodaje, że równocześnie mniej jest kursów na zachód, gdzie trafiało mięso z Polski do przerobu i następnie eksportu do Rosji.
Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników z Białej Podlaskiej Jarosław Jakoniuk uważa, że firmom transportowym specjalizującym się w przewozie polskiego mięsa grozi poważny kryzys. – Popytu na przewozy na Wschód nie ma, a przenieść się na zachodni kierunek nie jest tak prosto. Nie mamy doświadczenia, nie znamy kalkulacji kosztów, więc łatwo zrobić poważny błąd – ocenia.
– Jeżeli zakaz potrwa dłużej, spodziewam się licznych bankructw – ostrzega Jakoniuk. Szacuje, że 40 proc. ?firm specjalizujących się w przewozach do Rosji transportuje mięso, a największa koncentracja takich przedsiębiorstw występuje w rejonie Siedlec.
Wylicza, że do Rosji regularnie z mięsem jeździło około ?5 tysięcy chłodni. – Bez zleceń te firmy zbankrutują, a ich wypracowany przez 20 lat majątek, którego wartość można szacować na ok. 2 mld zł, przepadnie – martwi się Jakoniuk. Podobna katastrofa spotkała polskich przewoźników w 1998 r., gdy z powodu kryzysu rubla nie odzyskali należności od wschodnich kontrahentów.