Rz: Czy trudno jest być dzisiaj prezesem włoskiej firmy?
Każdemu prezesowi dzisiaj w Europie jest trudno. AgustaWestland ma to szczęście, że mamy zakłady w różnych krajach. We Włoszech pracuje 5 tysięcy osób, a ponad drugie tyle zatrudnionych jest w naszych zagranicznych spółkach – w Wielkiej Brytanii, Polsce i Stanach Zjednoczonych. Mamy jeszcze joint ventures w kilku krajach. W Filadelfii mamy dwie linie produkcyjne oraz dział wsparcia i szkoleń. Podobnie jest w Wielkiej Brytanii i Polsce, gdzie PZL Świdnik jest ważnym zakładem produkującym śmigłowce. W efekcie jestem bardziej międzynarodowym niż włoskim szefem i więcej czasu spędzam za granicą niż we Włoszech, bo nie wierzę w zarządzanie na odległość.
Jak daleki jest od nasycenia światowy rynek śmigłowców?
Gdybyśmy wygrali przetarg, jesteśmy gotowi do przeniesienia produkcji płyt podłogowych
Zdecydowanie nie jest to jeszcze dojrzały rynek. Jednocześnie to „ruchomy cel", bo popyt nieustannie się przemieszcza. W tej chwili, głównie na Wschód – bliski i daleki, a także na południe. W Europie możemy mówić o nasyceniu rynku, podobnie jest w Ameryce Północnej. Przy tym największy popyt jest na śmigłowce podwójnego zastosowania – cywilnego i wojskowego. W większości krajów wraz z kryzysem zaczęły się również kurczyć budżety armii. Podwójne możliwości wykorzystania helikopterów powodują, że łatwiej jest zaakceptować taki wydatek budżetu. Bo na szczęście niecodziennie wybuchają wojny, gdzie potrzebne są bardzo wyspecjalizowane maszyny, naładowane najnowocześniejszymi technologiami i bardzo drogie. Stąd narodził się nasz pomysł na zaprojektowanie maszyn, które mogą zostać wykorzystane jednocześnie do celów cywilnych i wojskowych. Takie maszyny wykorzystuje już włoska armia.