We flotach firmowych ta różnica wynosi już 43 proc. – alarmuje raport „Mind the Gap", przygotowany przez europejską federację Transport & Environment (T&E).
Raport analizuje dane o rzeczywistym zużyciu paliwa i śledzi nadużycia producentów. Zwraca także uwagę na bezczynność europejskich regulatorów w sprawie wyeliminowania luk prawnych. Okazuje się, że dodatkowe paliwo, które trzeba kupić bo samochód pali więcej niż według danych z testów, kosztuje przeciętnego europejskiego kierowcę ponad 500 euro rocznie.
Powodem jest przestarzały sposób testowania samochodów, niedostosowany do współczesnego auta i stylu jazdy. Ma dziesiątki dziur, które wykorzystują producenci, aby poprawić wyniki. Firmy motoryzacyjne tworzą nawet na potrzeby testów specjalne prototypy i płacą za "optymalizowanie" rezultatów – stwierdzają autorzy raportu. Poprzednie wydanie raportu „Mind the Gap" informowało o przeszło 20 sposobach zafałszowania testów. Znalazło się w nich m.in. obklejanie szczelin wokół drzwi i kratek, przepompowywanie opon, używanie specjalnych smarów, minimalizowanie wagi pojazdu poprzez usuwanie elementów, które są częścią standardowego wyposażenia czy badania na wysokości, w bardzo wysokich temperaturach (oczywiście bez klimatyzacji), na bardzo gładkich torach.
Nowy, bardziej realistyczny światowy system testowania WLTP (Worldwide harmonized Light vehicles Test Procedure) jest gotowy do wprowadzenia w roku 2017. Jednak kraje UE nie potwierdziły dotąd tego terminu. Koncerny naciskają, żeby mogły korzystać z obecnych procedur testowych jeszcze co najmniej do 2022 roku.
- Różnica pomiędzy rzeczywistością a zniekształcającymi ją testami to już przepaść. Obecne testy zostały już zdyskredytowane przez manipulacje producentów. Jeżeli Europa nie wprowadzi nowych testów w roku 2017 tak jak planowano, koncerny nadal będą udawać, że przestrzegają prawa stworzonego, żeby poprawić efektywność i obniżać emisje – alarmuje Greg Archer, specjalista od czystych pojazdów T&E.