W 2014 r. eksport Gazpromu do Europy Zachodniej i Środkowo-Wschodniej był niższy o 9,3 proc. niż w 2013. W pierwszym kwartale 2015 spadł o 20 proc. r./r., osiągając poziom nienotowany od sześciu lat. Mniej kupowały kraje do tej pory tak pewne jak Turcja (-1,3 proc.), o 8,3 proc. spadły zakupy Niemiec i aż o 31,2 proc. Włoch. Za tym poszedł spadek zysku Gazpromu netto o 11 proc. W tym samym czasie Norwegia, największy konkurent Rosjan na europejskim rynku, sprzedała 101 mld m sześc. gazu, tylko o 1,5 proc. mniej niż przed rokiem.
Prezes Gazpromu Aleksiej Miller zapowiedział, że do końca roku koncern zwiększy eksport do Unii i Turcji do 153 mld m sześc. Dowodem, że rynek się odbudowuje, ma być wzrost dostaw do Turcji w kwietniu o 5,6 proc.
Już nieraz jednak unijni odbiorcy się skarżyli, że Gazprom nie wykonuje wszystkich zamówień, co miało przeszkodzić reeksportowi gazu przez Polskę, Słowację i Węgry na Ukrainę. – Eksport zmniejsza się od jesieni 2014, kiedy to wzrosły zamówienia np. ze Słowacji. Gazprom obniżył wtedy dostawy do tego kraju do minimum zapisanego w kontrakcie – przypomina Andriej Policzczuk, analityk Raiffeisenbanku.
Sam koncern odrzuca te oskarżenia i tłumaczy, że to europejscy odbiorcy kupują mniej. Faktem jest, że unijne kraje coraz intensywniej poszukują (i znajdują) nowych źródeł zaopatrzenia w energię. Wraz ze spadkiem sprzedaży oraz spadkiem cen ropy obniża się cena rosyjskiego surowca. Według prognozy moskiewskiego Ministerstwa Gospodarki cena w tym roku ma być niższa o 35 proc. i wynieść średnio 222 dol. za 1000 m sześc.
Teraz Gazprom próbuje zmusić unijnych klientów do budowy kosztownego 1500-km gazociągu do granicy turecko-greckiej, gdzie zamierza zbudować hub gazowy. Paliwo dostarczy tam nowy gazociąg Turecki Potok z Rosji do Turcji na dnie Morza Czarnego.