Reklama

Polska flota bez podwodnych kłów, a przedsiębiorstwa bez zamówień

Mocno opóźnia się wart 10 mld zł zakup okrętów podwodnych. A obecnie użytkowane 40-letnie kobbeny musimy już teraz wycofywać ze służby. Oznacza to, że nawet przez dekadę możemy pozostać bez ważnej na Bałtyku broni.

Aktualizacja: 31.10.2016 10:20 Publikacja: 30.10.2016 19:33

U-214 stocznie TKMS przystosowały idealnie do specyficznych warunków bałtyckich

Foto: materiały prasowe

Pozyskanie trzech okrętów podwodnych o napędzie klasycznym jest strategicznym elementem budowy „polskich kłów". – Nie pozostawiamy niedomówień: jesteśmy zdecydowani zamówić broń o charakterze ofensywnym, o realnej wartości bojowej i odstraszającej, z kierowanymi rakietami o zasięgu ok. 1000 km – mówił ostatnio w „Rzeczpospolitej" Bartosz Kownacki, wiceminister obrony nadzorujący techniczną modernizację Sił Zbrojnych. Wiceszef MON podkreśla, że minister Antoni Macierewicz, dokonując korekt w planach modernizacji m.in. floty wojennej, zagwarantował finansowanie dla podwodnego programu „Orka". Tyle że ostatnie deklaracje resortu obrony nie pozostawiają wątpliwości – nawet jeśli procedura przetargowa wystartuje w tym roku, do czasu podpisania umowy z producentem mogą upłynąć nawet dwa lata.

Do tego doliczyć należy co najmniej pięcioletni cykl produkcyjny i czas na przygotowanie do udziału w inwestycji polskich stoczni. Oznacza to, że zamiast planowanego 2020 roku pierwsze okręty trafią pod biało-czerwoną banderę najwcześniej w 2024 roku.

– Na pewno nie zrezygnujemy z ulokowania w rodzimym przemyśle okrętowych zamówień, a zapewnienie miejsc pracy w stoczniach to istotny warunek dla każdego potencjalnego dostawcy – zaznacza Bartosz Kownacki.

Polskie stocznie i ich dostawcy nieoficjalnie nie ukrywają jednak rozczarowania opóźnieniem programu zakupu okrętów podwodnych, który wiązałby się z dodatkowymi zamówieniami w ramach offsetu lub innej formy wymuszonej przez państwo kooperacji. Tym bardziej że coraz częściej mówi się o cięciach w modernizacji floty nawodnej.

Znikająca flota

– Nie ma już szans na uzbrojenie floty wojennej w okręty podwodne przed 2024 rokiem. To oznacza, że na wiele lat pozostaniemy bez najskuteczniejszego oręża odstraszania na Bałtyku – mówi Maksymilian Dura, morski ekspert portalu Defence24.

Reklama
Reklama

A czas nagli: właśnie kończą morski żywot ponad 40-letnie okręty typu „Kobben", przejęte 13 lat temu od Norwegów. Już teraz powinno się rozpocząć wycofywanie jednostek z linii. Jest jeszcze usprawniany po awarii okręt podwodny typu 877E „Orzeł" wyprodukowany w 1986 roku w ZSRR. Ale i on ze względów technicznych niedługo wypadnie ze służby. Utracimy zatem możliwość podtrzymywania umiejętności naszych załóg. – Będziemy potrzebowali rozwiązania pomostowego. Potencjalny dostawca powinien zapewnić Marynarce Wojennej czasowe przekazanie używanych jednostek, aby można było szkolić naszych marynarzy w podwodnych specjalnościach – mówi wiceminister Kownacki.

Kto wygra: A26, Scorpene, czy U-Boot?

Program operacyjny „Orka" to najdroższy, najbardziej skomplikowany projekt modernizacyjny w Marynarce Wojennej. Cena okrętu uzbrojonego w podstawową broń artyleryjską czy torpedy to ok. 500–550 mln euro za sztukę. Wymóg posiadania rakiet manewrujących podnosi cenę oręża i komplikuje jego zakupy – bo wymaga politycznych negocjacji z rządami krajów, w których produkowane są dalekosiężne pociski.

W opinii ekspertów w ostatecznej rozgrywce o polski rynek liczą się trzej najwięksi obecnie na kontynencie producenci: francuska grupa stoczniowa DCNS (oferuje okręty Scorpene). Konkurentem jest niemiecki ThyssenKrupp Marine Systems z siedzibą w Kilonii (proponuje okręty U-214 lub U-212A).

Wydaje się, że rosną też szanse szwedzkiego koncernu Saab, który proponuje Polsce wspólną budowę nowych okrętów podwodnych A26. Szwedzi „niewidzialne" i wyposażone w elektryczno-dieslowski napęd, wspomagany silnikami Stirlinga (działające w systemie AIP – air independent propulsion – bez dostępu powietrza) okręty, w przypadku zwycięstwa w Polsce, chcą budować wspólnymi siłami. Wtedy przekazaliby polskim spółkom niezbędne technologie.

Nie wiadomo, jak zachowają się Francuzi. DCNS w geście solidarności z Airbus Helicopters, po fiasku kontraktu na śmigłowce Caracal, sygnalizuje bowiem zmianę nastawienia do inwestycji w Polsce.

Niezależnie od wstępnych konsultacji z producentami od miesięcy trwają rozmowy międzyrządowe z Norwegią na temat możliwości uzgodnienia wymagań technicznych i ewentualnych wspólnych zamówień na okręty. Oslo potrzebuje czterech jednostek, a zamówienie łącznie siedmiu dałoby obydwu krajom korzyści w postaci niższej ceny jednostkowej.

Biznes
Ostrzeżenie szefa NATO, eksport polskich kosmetyków i cła Meksyku na Chiny
Biznes
Nowa Jałta, czyli nieznane szczegóły planu Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Biznes
MacKenzie Scott rozdaje majątek. Była żona Bezosa przekazała ponad 7 mld dolarów
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Biznes
Bruksela pod presją, kredyty Polaków i bariery handlowe w UE
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama