O sporej przecenie w tak krótkim czasie zadecydowały nie tylko czynniki lokalne, czyli opóźnienie wyczekiwanych od dawna podwyżek stóp procentowych, ale też pogorszenie nastrojów na światowych giełdach.
Zdaniem ekspertów sytuacja fundamentalna polskich banków jest dobra – korzystają z ożywienia gospodarczego, zwiększając akcję kredytową i notując niskie koszty ryzyka. Nie należy się więc spodziewać bankowej bessy, choć ryzykiem jest wprowadzenie ustawy frankowej. Brakuje jednak czynników, które mogłyby być katalizatorem wzrostu notowań banków.
– Kluczowe dla nich będzie to, co wydarzy się na rynkach światowych. Styczniowe wyceny uważałem za bardzo wysokie i nieuzasadnione. Dziś w przypadku niektórych banków zaczynam widzieć potencjał zwyżkowy, niektóre są atrakcyjnie wyceniane – komentuje Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego.
– Cały sektor jest wyceniany nieco wyżej niż „neutralnie" i przydatne jest selektywne podejście. Banki mogą być dobrą składową portfela, ale to nie ten etap, aby powiedzieć, że to mocno niedowartościowany sektor – mówi Wojciech Zych, zarządzający Quercus TFI.
Banki były lokomotywą hossy na GPW i teraz, przy ich słabości, trudno liczyć na duże zwyżki szerokiego rynku.