Rz: Mamy dobry czas dla banków spółdzielczych?
Banki spółdzielcze są na polskich ziemiach ponad 150 lat. Ostanie 25 lat wydaje się być niewielkim okresem. Ostatnie dwa–trzy lata koniunktury wykorzystujemy tak jak cały sektor bankowy. Rosną salda kredytów i depozytów, poprawiamy wyniki finansowe. Nie jesteśmy jeszcze taką siłą jak banki spółdzielcze w Finlandii, Niemczech, Austrii czy Holandii. Tam grupy banków spółdzielczych to pierwsza trójka, czasem numer jeden w kraju.
Jakie macie atuty w walce z gigantami?
Banki spółdzielcze docierają najgłębiej w rynki lokalne. Tam mamy mniejszą konkurencję. W ostatnich latach kilka dużych banków komercyjnych rozwija się w małych miasteczkach, ale nadal jesteśmy główną siłą. Wszyscy szukają dodatkowych przychodów i zysków, ale my tam już jesteśmy wiele lat. Pozycja prezesa banku spółdzielczego, a mamy ich 199 plus 17 oddziałów SGB-Banku, jest o wiele mocniejsza niż dyrektora oddziału jakiegokolwiek banku komercyjnego. Daje to klientowi możliwość indywidualnego dostosowania pakietu produktowego do jego potrzeb. Mamy 1,1 mln klientów detalicznych. To ogromna siła. Patrzymy na SGB jako na filar grupy bankowej. Chcemy być Grupą Bankową, a nie grupą banków.
Wielkie banki, jak Pekao czy PKO BP, mogą korzystać z efektu skali. A wy?