Polskie banki nie straciły bezpośrednio na upadku Lehman Brothers ani na późniejszym kryzysie zadłużeniowym. Nie miały znaczących ekspozycji w zagranicznych papierach dłużnych ani w obligacjach związanych z rynkiem nieruchomości oraz w instrumenty pochodne, które uderzyły w europejskie i amerykańskie banki.
Jednym z głównych skutków dla polskiego sektora było wprowadzanie regulacji mających zwiększać stabilność systemu bankowego (dyrektywy CRD, BRRD i DGSD dotyczące odpowiednio wymogów kapitałowych banków, restrukturyzacji i uporządkowanej upadłości oraz systemu gwarantowania depozytów).
– Wprowadzone regulacje europejskie ograniczyły oczywiście ryzyko systemowe w sektorze, ale i przed nimi było ono stosunkowo niskie. Otwarte jest pytanie, czy czemuś zapobiegły czy były dmuchaniem na zimne. Poza regulacjami dotyczącymi kredytów walutowych, wprowadzonymi i tak za późno, obstawiam, że bardziej to drugie – mówi Marcin Materna, dyrektor działu analiz w Millennium DM.
Zwraca uwagę, że regulacje te zdecydowanie wpłynęły na koszty działalności banków: zarówno operacyjne, jak i związane z koniecznością utrzymywania większych niż przed kryzysem kapitałów. Od 2009 r. łączne kapitały polskich banków urosły aż o 91 proc., kiedy kredyty o 68 proc., a zysk netto sektora w 2017 r. był prawie taki sam jak 2008 r. Większy bilans i mizerny wzrost zysku netto spowodował spadek wskaźników rentowności: ROE z niskich dwucyfrowych poziomów spadło do 7,6 proc. w 2017 r. Dostosowanie do wyższych wymogów kapitałowych trwa do tej pory.