Nic tak dobrze nie opisuje obecnej sytuacji na rynkach finansowych, jak słowa byłego amerykańskiego sekretarza obrony Donalda Rumsfelda wypowiedziane po inwazji na Irak w 2003 r. Wyśmiewane wielokrotnie przez satyryków, teraz wykorzystywane są coraz częściej przez komentatorów finansowych. – Są kwestie, o których wiemy, że je wiemy. Są też takie, o których wiemy, że ich nie wiemy. I są też takie, o których nie wiemy, że ich nie wiemy.
Analitycy są zgodni, że w świecie finansów jest obecnie tyle „wiadomych niewiadomych” i „niewiadomych niewiadomych”, że zawirowania nieprędko się skończą. Banki nie chcą pożyczać sobie pieniędzy i zaostrzają kryteria przyznawania kredytów, ponieważ nie mają pojęcia, który z nich i ile stracił na inwestycjach w rynek amerykańskich kredytów hipotecznych. Rynkowe stopy procentowe więc rosną, także w Polsce (chociaż w znacznie mniejszym stopniu niż na Zachodzie).
Na giełdzie nastroje są niemal histerycznie rozchwiane, ponieważ inwestorzy obawiają się o wzrost gospodarczy. WIG20, poruszający się w rytm nowojorskich wskaźników giełdowych, najpierw od lipca do sierpnia spadł o 15 proc., później w ciągu dwóch miesięcy odrobił te straty z nawiązką, a od końca października do świąt znów obniżył się o 12 proc.
Ile te zawirowania na rynkach finansowych potrwają? Niektórzy ekonomiści mówią, że kilka miesięcy, inni, że co najmniej rok, jeszcze inni, że dłużej, niż ktokolwiek sobie wyobraża.
Były szef amerykańskiego banku centralnego Alan Greenspan ocenia, że „zacieśnienie kredytowe” będzie trwało dotąd, aż przestaną spadać ceny amerykańskich nieruchomości. A nikt nie wie, ile jeszcze deflacja na tym rynku, rozpoczęta w 2005 r., potrwa. Bank Goldman Sachs stwierdził miesiąc temu, że w 2008 i 2009 r. ceny spadną łącznie o 15 proc. Bank Lehman Brothers przewiduje, że będzie to największa korekta na tym rynku od czasów „wielkiej depresji” w latach 30. XX wieku.