Dramatyczne osłabienie walut regionu, głównie Węgier, ale także Polski, rozpoczęło się w czwartek późnym popołudniem na skutek pogłosek o problemach płynnościowych jednego z większych banków regionu – węgierskiego OTP.
– Po tych pogłoskach rozpoczęła się wyprzedaż forinta, a złoty i inne waluty regionu zostały potraktowane przez zagranicznych inwestorów podobnie – mówi Ernest Pytlarczyk, ekonomista BRE Banku. I choć prezes OTP Banku Sandor Csanyi zaprzeczał, że bank ma problemy, to wszystkie waluty przez całą noc się osłabiały. Dodatkowo uruchomiły się automatyczne zlecenia, tzw. stop losy, które pogłębiły osłabienie walut regionu.
W efekcie rano okazało się, że forint stracił 8 proc. do euro, a złoty 5 proc. Jednak w ciągu dnia dalsze osłabianie polskiej waluty zostało powstrzymane przez zakupy dokonywane przez banki komercyjne. Jedną z przyczyn znacznej wyprzedaży złotego jest rosnąca awersja do ryzyka – bojąc się zaostrzenia kryzysu światowych finansów, inwestorzy na każdy niepokojący sygnał zaczynają wycofywać środki z ryzykowniejszych aktywów. A polski złoty wciąż się do nich zalicza.
W piątek już od rana uspokajające komunikaty słał NBP, przekonując, że “obserwowane osłabienie złotego nie znajdowało podstaw w fundamentach polskiej gospodarki”. Podobne oświadczenie wydał węgierski bank centralny, a tamtejsze ministerstwo finansów zapewniało, że osłabienie forinta nie ma nic wspólnego z sytuacją gospodarczą Węgier.
Aby uspokoić nerwową atmosferę, NBP zapowiedział, że wraz ze Związkiem Banków Polskich zaprezentuje w poniedziałek “pakiet zaufania” dla polskiego systemu bankowego. Wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska przekonywała, że osłabienie złotego to efekt czynników psychologicznych. – Wahania na rynku walutowym w sytuacji kursu płynnego są czymś zupełnie normalnym – mówiła wiceminister. Jej zdaniem fundamenty gospodarki są mocne.