Według pierwotnych planów firmy znaczną część tych premii mieliby dostać członkowie zarządu, wyższej kadry menadżerskiej oraz część pracowników - w sumie 400 osób. O ile premie dla szeregowych pracowników miały wynieść około 1000 dolarów, to kilku przedstawicieli zarządu spółki miało dostać od 3 do 6,5 mln. Ci sami menadżerowie deklarowali wcześniej, że w czasie kryzysu godzą się pracować za symbolicznego dolara.
Wiadomość o planowanych premiach wywołała oburzenie w administracji Baracka Obamy. Sekretarz Skarbu Timothy F. Geithner powiedział, że wypłaty te są nie do zaakceptowania i domagał się zmiany zasad przyznawania premii w firmie. Dzięki wsparciu finansowemu jest ona bowiem w 80 proc. własnością państwa.
W efekcie tej interwencji fundusz przeznaczony na wypłaty został ograniczony o 30 proc. - do 121 mln i będzie rozdzielony wśród 6400 pracowników AIG. 9,6 mln oszczędności pochodzić będzie z puli przeznaczonej pierwotnie dla 50 najlepiej opłacanych menadżerów.
Zdaniem prawników AIG to jedyne możliwe ograniczenia. Według nich nie można nie wypłacać premii, ponieważ obligują do nich kontrakty menadżerskie zawierane przed nadejściem kryzysu. Nowy, popierany przez rząd prezes AIG Edward M. Liddy tłumaczy ponadto, że "jakieś premie są niezbędne nawet w czasach kryzysu, by utrzymać w firmie fachowców".
Departament Skarbu zapowiedział przeanalizowanie sytuacji firmy i zbadanie możliwości zerwania bądź zmiany kontraktów, by premie nie były wypłacone w przyszłości. Jest to o tyle istotne, że kontrakty obligowały AIG do wypłaty podobnych kwot także za rok 2009.