W umoc­nie­niu nie prze­szko­dzi­ło na­wet cię­cie przez agen­cję Stan­dard & Po­or's ra­tin­gu dla Wę­gier do po­zio­mu śmie­cio­we­go – choć wcze­śniej te­go ty­pu wy­da­rze­nia rzu­to­wa­ły ne­ga­tyw­nie na na­szą wa­lu­tę.

Ko­lej­ne dni zda­niem ana­li­ty­ków mo­gą przy­nieść dal­sze umoc­nie­nie zło­te­go. Ryn­ki spo­dzie­wa­ją się bo­wiem, że do gry mo­gą po­now­nie włą­czyć się NBP i BGK, któ­rym za­le­ży, ­by zło­ty nad­ro­bił tro­chę wo­bec in­nych wa­lut (ma to wpływ na wy­so­kość za­dłu­że­nia na­sze­go kra­ju).

Ra­no za eu­ro pła­co­no w War­sza­wie pra­wie 4,46 zł. Wie­czo­rem kurs wy­no­sił jed­nak 4,43 – 4,44 zł, czy­li 0,4 proc. mniej niż w śro­dę. Do­lar wystartował od po­zio­mu 3,41 zł, by wie­czo­rem kosz­to­wać 3,4 zł. Za fran­ka pła­co­no na otwar­ciu 3,65 zł. Póź­nym po­po­łu­dniem by­ło to już mniej niż 3,63 zł, co ozna­cza­ło 0,5-proc. prze­ce­nę.

Po­dob­nie do­bre na­stro­je pa­no­wa­ły wczo­raj na ryn­ku dłu­gu. In­we­sto­rzy chęt­nie ku­pu­ją pol­skie ob­li­ga­cje, co skut­ku­je spad­kiem ich ren­tow­no­ści. W przy­pad­ku dzie­się­cio­la­tek wy­no­si­ła ona 5,85 proc., pię­cio­la­tek – 5,31 proc., a dwu­la­tek – 4,88 proc.