Prezes amerykańskiego banku inwestycyjnego Jamie Dimon przyznał w nocy z czwartku na piątek naszego czasu, że JP?Morgan poniósł 2 mld dolarów straty na obciążonych dużym ryzykiem transakcjach. Nie wykluczył, że w II kwartale może się ona powiększyć przynajmniej o miliard.
Zanim w piątek zaczął się handel na Wall Street, akcje JP Morgan traciły już 8 proc. Po otwarciu notowań kurs spadał dalej, do – 9,28 proc. na koniec sesji. Taniały też akcje innych banków.
Już na początku kwietnia „Wall Street Journal" pisał o dokonywanych przez JP Morgan gigantycznych ryzykownych transakcjach. Bank grał wtedy na silne ożywienie w światowej gospodarce i skupował obligacje przedsiębiorstw, które miały na tym ożywieniu skorzystać. Inwestycja okazała się nietrafiona i trzeba było się pozbyć papierów z dużą stratą.
Do strat doszło w głównym dziale inwestycyjnym banku, a bezpośrednim ich sprawcą jest jeden z dilerów, nazywany Wielkim Wielorybem, którego nazwiska nie ujawniono. Wiadomo jednak, że chodzi o Bruno Iksila, londyńskiego dilera JP Morgan, który bezpośrednio miał do czynienia z obrotem feralnymi papierami.
To właśnie Iksil może ponieść największe konsekwencje, podobnie jak było w przypadku autorów ryzykownych transakcji, na których straty poniosły w ostatnich latach inne banki. W Societe Generale za stratę 7 mld euro w 2009 r. zapłacił Jerome Kerviel, a w UBS (2 mld dol. w ub. roku) Kweku Adoboli. Najgłośniejszy był oczywiście przypadek Nicka Leesona, który tracąc w 1992 r. 827 mln funtów,doprowadził do upadku najstarszego banku brytyjskiego – Barings.