Ministerstwo sprawiedliwości USA zbiera materiały, które pozwolą mu wszcząć postępowanie karne przeciw wielu ogromnym instytucjom finansowym i ich pracownikom, włącznie z brytyjskim bankiem Barclays, który manipulował stopą Libor i znalazł się ostatnio w centrum tego skandalu - napisał w niedzielę "New York Times".
Nielegalne manipulowanie Liborem, czyli dzienną stopą oprocentowania kredytu międzybankowego, miało wpływ nie tylko na międzynarodowy sektor finansowy, ale również na sytuację indywidualnych klientów banków, posiadaczy kredytów hipotecznych, pożyczek studenckich i krat kredytowych - wyjaśnia "NYT".
Dochodzenie amerykańskiego resortu sprawiedliwości poprzedzone zostało pozwami prywatnych inwestorów i śledztwami regulatorów rynku finansowego w USA i Wielkiej Brytanii.
"Lekcja, jaką należy wyciągnąć z afery wywołanej przez Barclays" jest taka, że banki, dla zysku i aby uchronić się przed konsekwencjami kryzysu finansowego zdolne były nie tylko manipulować rynkiem, ale też "szantażować regulatorów nadzorujących instytucje finansowe" - jak bank centralny Anglii - grożąc tym, że "ich upadek pociągnąłby za sobą dramatyczne skutki dla całej gospodarki" - tłumaczy ekspert Council on Foreign Relations Sebastian Mallaby na stronach internetowych tego think tanku.
Według Mallaby'ego jeszcze ważniejszą lekcją z tego skandalu jest to, że "banki, które są zbyt duże, by upaść, są też zbyt duże, by istnieć". Jest to odniesienie do teorii ekonomicznej, zgodnie z którą pewne wielkie instytucje finansowe, mające powiązania z wieloma podobnymi partnerami są tak duże, że ich upadek spowodowałby kolosalne straty dla całej gospodarki kraju i rząd musi interweniować, ratując je przed bankructwem.