Bank Japonii zdecydował się powiększyć program skupu obligacji o 10 bln jenów (127 mld dol. lub 404 mld zł) do 80 bln jenów, kwoty będącej ekwiwalentem jednej czwartej japońskiego PKB. W ciągu ostatnich dwóch tygodni na ilościowe luzowanie polityki pieniężnej zdecydowały się również Europejski Bank Centralny (EBC; zapowiadający nielimitowany, warunkowy skup obligacji państw strefy euro) oraz amerykański Fed (rozpoczął nieograniczony czasowo skup instrumentów finansowych MBS wart miesięcznie 40 mld dol.).
Masaaki Shirakawa, prezes Banku Japonii, deklaruje jednak, że decyzja o powiększeniu skupu obligacji nie była w żaden sposób związana z działaniami Fedu i EBC. Jest po prostu odpowiedzią na pogorszenie koniunktury gospodarczej w Japonii. Ta decyzja banku doprowadziła wczoraj do osłabienia jena i wzrostu tokijskiego indeksu Nikkei 225 o 1,2 proc.
Pakt z diabłem
Tymczasem ostatnie działania Fedu i EBC również wzbudzają poważne kontrowersje. Niektórzy decydenci uważają je za zbyt radykalne.
James Bullard, szef oddziału Rezerwy Federalnej w St. Louis twierdzi, że Fed zbytnio pospieszył się z trzecią rundą ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej (QE3). – Trzeba było poczekać na wyraźniejsze oznaki pogorszenia sytuacji gospodarczej – argumentuje.
Rynkowy guru Mark Faber wezwał zaś wcześniej szefa Fedu Bena Bernanke do rezygnacji, oskarżając go o niszczenie amerykańskiej gospodarki.