W okresie czerwiec – wrzesień Morgan Stanley zarobił na czysto na działalności kontynuowanej 888 mln dol. czyli 44 centy na akcję, podczas gdy rok wcześniej miał 1 mld, czyli 55 centów na papier, straty.  Przed rokiem niekorzystny wpływ na wynik miało zawiązanie rezerwy w wysokości 2,3 mld dol., związanej ze wzrostem wartości wyemitowanego przez bank długu.

W tym roku, po oczyszczeniu wyniku ze zdarzeń jednorazowych, zysk Morgan Stanleya na jedną akcję wyniósł 50 centów, o 10 centów więcej niż oczekiwał rynek. Przychody skoczyły do 7,93 mld z 5,28 mld dol. rok wcześniej, głównie za sprawą większych dochodów z handlu akcjami i zarządzania aktywami zamożnych klientów. Skorygowany obrót w segmencie handlu papierami udziałowymi spółek zwiększył się o 31 proc., do 1,7 mld dol., podczas gdy w handlu papierami dłużnymi, walutami i surowcami zmniejszył się o 44 proc., do 835 mln dol.

Handel instrumentami dłużnymi jest od lat piętą achillesową banku. W poprzednim kwartale kłopoty na tym rynku mieli także jego konkurenci. Obroty obligacjami spadły bowiem znacząco w oczekiwaniu na spodziewane przez inwestorów rozpoczęcie przez amerykański bank centralny ograniczanie stymulującego gospodarkę programu skupu długu. Goldman Sachs, który ogłosił wyniki w czwartek, podał, że jego przychody z handlu instrumentami dłużnymi zmniejszyły się w ostatnim kwartale także o 44 proc. W przypadku Citigroup spadek wyniósł 26 proc., a Bank of America – 20 proc. Obroty JP Morgan na tym rynku skurczyły się o 8 proc.

W handlu przedsesyjnym akcje Morgan Stanley drożały o 3,5 proc., do 29,96 dol.