Spadek cen żywności wiosną i latem jest zjawiskiem typowym. Wyjątkiem były ostatnie dwa lata, gdy między kwietniem a sierpniem żywność podrożała – odpowiednio – o 1 i 8,7 proc., a wcześniej 2019 r., gdy ceny w tej kategorii wzrosły o 3 proc. W pozostałych latach od 2010 r. ceny te malały i to na ogół bardziej niż w br. Minione dwa lata były okresem szoku na rynku surowców rolnych i NBP zgodnie z prawdą podkreślał, że nie ma na to wpływu, tak jak nie ma bezpośredniego wpływu na ceny paliw i ceny administrowane, np. energii elektrycznej czy gazu. Podwyżki stóp procentowych, które trwały od października 2021 r. do września 2022 r. miały zapobiec rozlewaniu i utrwalaniu się inflacji, której głównym źródłem były szoki surowcowe i zaburzenia w gospodarce spowodowane pandemią Covid-19.
Ekonomiści nie wierzą w powrót inflacji do celu NBP
Prawdopodobieństwo tego, że inflacja w 2025 r. znajdzie się w paśmie dopuszczalnych wahań wokół celu NBP lub niżej wynosi obecnie 30 proc. – wynika z ankiety banku centralnego wśród szerokiej grupy ekonomistów.
Czy to się NBP udało? Dotychczasowe dane tego nie potwierdzają. Inflacja od lutego gwałtownie zmalała (z 18,4 do 10,1 proc.), bo wspomniane szoki ustąpiły, a baza odniesienia dla cen wielu towarów jest wysoka. To spowodowało m.in. wyraźny spadek cen paliw na stacjach paliw, spotęgowany przed wyborami przez politykę cenową Orlenu. Inflacja bazowa, nie obejmująca cen energii, paliw i żywności, pozostaje jednak wysoka i maleje znacznie wolniej. W sierpniu wynosiła 10 proc., w porównaniu do 12,3 proc. w szczycie z marca. Ceny towarów i usług z kategorii bazowych po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych rosną z miesiąca na miesiąc w tempie 0,4-0,5 proc. W skali roku dałoby to więc wzrost cen o około 5,5 proc. Tymczasem NBP ma za zadanie utrzymywać inflację na poziomie 2,5 proc., tolerując przejściowe odchylenia o 1 pkt proc. w każdą stronę.
W tym świetle nie da się obronić tezy, że NBP zatrzymał wzrost cen. Przeciwnie, jego polityka w ostatnim czasie raczej przeszkadzała w tłumieniu inflacji. Jak wyliczali niedawno ekonomiści z Credit Agricole Bank Polska, od początku 2020 r. do połowy br. żywność w Polsce podrożała o 38,9 proc., a za 20 proc. tego wzrostu cen odpowiada osłabienie złotego. Słabość polskiej waluty w dużej mierze była zaś pokłosiem nie dość stanowczej polityki NBP. Wrześniowa, nieoczekiwana obniżka stóp procentowych ponownie osłabiła złotego, który w wakacje zyskiwał na wartości.
– Część z inflacji przez ostatnie dwa lata była efektem działania czynników zewnętrznych, ale duża część była spowodowana przegrzaniem gospodarki i zbyt jak na to luźną polityką pieniężną i fiskalną, za co odpowiedzialni są rządzący i bank centralny. W miarę upływu czasu wpływ czynników zewnętrznych wygasa i dziś już na pewno nie są one najbardziej istotne. Ostatnie obniżki stóp w krótkim okresie przełożą się na słabszego złotego i wzrost cen importu, a w dłuższym na wyższą inflację generowaną w gospodarce krajowej. Innymi słowy, rząd i NBP są odpowiedzialni nie tylko za inflację, która już była, ale też za tą która będzie – mówi „Rzeczpospolitej” ekonomista dr Łukasz Rachel, wykładowca na University College London, członek grupy eksperckiej Dobrobyt na Pokolenia.