– HSBC co roku rozpoczyna świadczenie usług faktoringowych w pięciu – sześciu krajach. W tym obok Polski będą to również Czechy i Słowacja – mówi Sebastian Grabek, dyrektor Departamentu Faktoringu w HBSC Bank Polska. HSBC jest jednym z największych faktorów na świecie. Do 2012 roku HSBC chce mieć 10-proc. udział w rynku i 500 aktywnych klientów.
– W 2012 roku nasze obroty wyniosą 1 mld euro – zapowiada Grabek. Bank chce dotrzeć z ofertą głównie do firm z sektora MSP o rocznych obrotach powyżej 2 mln euro, ale też do przedsiębiorstw międzynarodowych działających w Polsce.
Nie dziwi zainteresowanie polskim rynkiem. Obroty faktoringowe w 2007 r. wyniosły prawie 31 mld zł, co oznacza wzrost o 53 proc. Banki rozwijają się w tym segmencie szybciej niż firmy wyspecjalizowane w skupowaniu faktur. Wśród tych pierwszych instytucji prym wiedzie Raiffeisen Bank.– W ciągu dwóch lat rynek faktoringu powinien dwukrotnie wzrosnąć. Potencjał jest duży. Ta usługa stanowi dziś w Polsce zaledwie 2,5 proc. PKB. Średnia z Unii Europejskiej to 5 proc., a w Wielkiej Brytanii ponad 10 proc. – mówi Grabek. Do tego polskie firmy nie wykorzystują na taką skalę jak europejskie finansowania zewnętrznego.
Dynamicznie rozwijający się rynek przyciąga nowych graczy. Przedstawicielstwo w Polsce otworzyła niedawno firma faktoringowa włoskiego banku IFIS. Ofensywę szykuje PKO BP oraz szwedzki SEB. Możliwe też, że do pomysłu oferowania faktoringu wróci koncern GE, zwłaszcza po przejęciu mini-BPH. Spółka z tej grupy GE Commercial Finance była już obecna w Polsce, ale wycofała się w 2001 r.
Więcej firm oznacza większą konkurencję cenową, która jest już widoczna. – Jak pokazują doświadczenia z Wielkiej Brytanii, która realizuje 30 proc. obrotów na świecie, optymalna cena to 1 – 3 proc. wartości wierzytelności – mówi Sebastian Grabek. I przyznaje, że w Polsce ceny są często niższe niż 1 proc. HSBC, nie planuje jednak konkurować na rynku wyłącznie ceną.