Zarządzający instytucjami finansowymi, które zainwestowały w wielu krajach w naszym regionie, narzekają, że po kryzysie lokalni regulatorzy mocno zaostrzyli wymogi dotyczące poziomu kapitału. Ich zdaniem niekorzystne jest to, że w każdym państwie obowiązują inne regulacje. Stoją oni na stanowisku, że powinny być one ujednolicone. Umożliwiłoby to powstanie jednego europejskiego nadzoru.
[wyimek]14,5 proc. wynosi udział „złych kredytów” w łotewskim sektorze bankowym[/wyimek]
– Nadzorcy w każdym kraju chcą mieć banki dokapitalizowane – mówił na dorocznej konferencji „Euromoney” Manfred Wimmer, członek zarządu Erste Banku. – Ale nie współpracują w tym względzie ze sobą. To jest dla nas niekorzystne, że obecnie nadzorcy wzajemnie sobie nie ufają.
Europejskim managerom nie podoba się to, że muszę dokapitalizowywać banki, które nie przyniosą im odpowiedniego wyniku. – Pytanie dla nas istotne: jak wysoki zwrot będzie dawał zainwestowany kapitał – twierdzi Giorgio Pradelli, który w grupie greckiego Eurobanku EFG odpowiada za zagraniczne inwestycje. Dodaje od razu, że jeśli trzeba będzie dostarczyć bankowi kapitału w którymś kraju, to nie będzie z tym kłopotu.
– Musimy myśleć o optymalizacji lokowania kapitału – twierdzi Manfred Wimmer. – Kapitał jest teraz dobrem bardzo poszukiwanym. Część bankowców uważa także, że nadzory powinny wypracować jedną politykę dotyczącą kredytów walutowych.