Najlepiej wynagradzanym bankowcem w ubiegłym roku, podobnie jak w 2006 r., był Sławomir Lachowski, były prezes BRE Banku (odszedł w tym roku po konflikcie z niemieckim inwestorem BRE – Commerzbankiem).
Z kasy spółki pobrał 5,2 mln zł. Tylko 11 tys. mniej od niego zarobił szef Banku BPH Józef Wancer (jego bank kontroluje teraz amerykańska grupa GE). Ranking „Rz” zamyka prezes kontrolowanego przez Skarb Państwa PKO BP, którego wynagrodzenie ogranicza ustawa kominowa i tym samym miesięcznie wynosi około 15 tys. zł brutto.
Na trzecim miejscu znalazł się Sławomir Sikora, kierujący Bankiem Handlowym (kontrolowanym przez amerykański Citibank). Jeśli jednak uwzględnić także innych członków zarządu, to miejsce Sikory zająłby Luigi Lovaglio, wiceprezes Pekao SA (większościowym udziałowcem tego banku jest włoski UniCredit). Jego pensja plus bonusy za ubiegły rok wyniosły ponad 4,66 mln zł. Zarobił o 1,5 mln zł więcej niż prezes Pekao SA, Jan Krzysztof Bielecki.
– Wyniki banków za ostatni rok były bardzo dobre, ale wzrost zarobków prezesów wynika przede wszystkim z chęci ich zatrzymania na stanowiskach. Ich pensje są wysokie i zbliżone do średnich wynagrodzeń menedżerskich w krajach starej UE – uważa Błażej Krężołek, konsultant ds. wynagrodzeń w firmie Hay Group.
Zarobki wszystkich prezesów banków wzrosły w ubiegłym roku o jedną trzecią. W sumie na wynagrodzenia dla swoich szefów banki wydały ponad 28 mln zł. Najmocniej pęczniał portfel Piotra Stępniaka, prezesa Getin Banku. W 2007 r. zarobił 1,35 mln zł, o 280 proc. więcej niż w 2006 r. Ale i zyski banku wzrosły w tempie trzycyfrowym (291 proc.). Kolejne miejsca pod względem przyrostu wynagrodzeń zajął Józef Wancer, który dostał o 70 proc. więcej niż w 2006 r. Dochody Sławomira Lachowskiego wzrosły o 46 proc.