– Kiedy Bank Pekao przejmował klientów Banku BPH, obiecywał, że w związku z fuzją nie poniesiemy żadnych kosztów i nie odczujemy żadnych kłopotów – napisał czytelnik. – Tymczasem wszystkie polecenia zapłaty (gazownia, elektrownia, telewizja kablowa itd.) muszę załatwiać od początku, czyli zdobywać formularze i wysyłać je pocztą, przez co tracę i czas, i pieniądze. A wszystko dlatego, że bank pozbył się kłopotu i przerzucił załatwianie tych spraw na barki klienta, jakby nie mógł sam powiadomić zainteresowanych.

Na łamach „Moich Pieniędzy” wielokrotnie krytykowaliśmy sposób, w jaki Pekao SA przygotowało i przeprowadziło operację przejmowania klientów BPH. Trzeba jednak przyznać, że bank nie mógł sam powiadomić firm, którym płacimy co miesiąc za telefon, gaz czy energię elektryczną, że klient przeszedł do innego banku. Polecenie zapłaty jest tak skonstruowane, że z inicjatywą zmian może wystąpić tylko posiadacz rachunku bankowego. To od niego wystawca rachunku (a więc np. zakład energetyczny, gazownia lub operator komórkowy) otrzymał upoważnienie do obciążania konta bankowego w BPH o wskazanym numerze. Teraz tylko on ma prawo tę dyspozycję odwołać i upoważnić wystawcę faktur do obciążania innego konta.

Na powiadomienie wystawców faktur o zmianie banku na szczęście klient ma sporo czasu. Stare numery przeniesionych rachunków będą funkcjonowały równolegle z nowymi do końca 2008 r. Nasz czytelnik ma więc ponad pół roku, by wskazać wystawcom faktur nowy numer lub zdecydować się na opłacanie rachunków w inny sposób, na przykład jednorazowymi przelewami.

Oczywiście zgadzamy się, że taka zmiana jest uciążliwa, a deklaracje banku, że fuzja nie spowoduje żadnych problemów dla przenoszonych klientów, po raz kolejny nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości. Jednak tym razem posądzanie banku o złą wolę wydaje się nieuzasadnione.