Amerykański JPMorgan należy do największych banków inwestycyjnych na świecie. Dlatego jego wyniki śledzone są przez inwestorów z dużą uwagą. Szczególnie w okresie, kiedy problemy sektora finansowego są przyczyną spadków na giełdach całego świata. – Bez pozytywnych informacji z tego sektora nie ma szans na odbicie na giełdach – przyznał Tobiasz Levkowicz, strateg giełdowy Citigroup.

W czwartek JPM poinformował, że jego zysk w drugim kwartale sięgnął 2 mld dolarów, czyli 54 centów na akcję. Był wprawdzie o połowę niższy niż przed rokiem, ale jednocześnie o jedną piątą wyższy niż oczekiwali analitycy z Wall Street. Akcje banku w ciągu dnia zyskiwały niemal 10 proc., a indeksy giełdowe na całym świecie zwyżkowały. WIG20 zyskał 3,6 proc., londyński FTSE100 2,6 proc., a paryski CAC40 2,8 proc.

JPMorgan w drugim kwartale stracił na złych inwestycjach w aktywa związane z rynkiem nieruchomości ponad miliard dolarów. Jego szef Jamie Dimon ostrzegł, że to nie koniec problemów: – Jesteśmy świadomi, że na naszym bilansie wciąż ciąży wiele rodzajów ryzyka i będzie miało to wpływ na nasze wyniki do końca roku. Jego słowa potwierdzają, że kryzys finansowy nie minął i nieszybko znajdzie rozwiązanie.

Również w czwartek nadeszły dość optymistyczne informacje z amerykańskiego rynku nieruchomości. Liczba nowych budów wzrosła w czerwcu o 9 proc. rok do roku, najwięcej od dwóch lat. Czy to oznaka, że jedno z ognisk światowego kryzysu gospodarczego – spadek cen domów z USA – zaczyna gasnąć? Ekonomiści są zgodni: nie. To był jednorazowy skok, wywołany zmianą prawa budowlanego w Nowym Jorku. – Do końca roku liczba nowych budów może spaść o 15 proc. – powiedział Patrick Newport, analityk Global Insights.