Inwestorzy chcieli kupić bony pieniężne NBP za 48,4 mld zł. Bank centralny sprzedał im jednak papiery za 13,5 mld zł. (72 proc. redukcji). Rentowność sprzedawanych bonów siedmiodniowych wyniosła 4 proc. w skali roku.
– To już trzecia operacja z rzędu, kiedy musimy redukować ilość zleceń – wyjaśnia Krzysztof Borowski, zastępca dyrektora Departamentu Operacji Krajowych NBP. – Wcześniej sprzedawaliśmy bankom tyle bonów, ile chciały kupić. Z reguły w trakcie jednej transakcji zbywano bony za 18 – 20 mld zł. Krzysztof Borowski uważa jednak, że nawet gdyby bank nie ograniczył puli do 13,5 mld zł, to sprzedano by papiery najwyżej za około 26 mld zł. – Zlecenia były 2-, 3-krotnie wyższe niż rzeczywiste zainteresowanie inwestorów – uważa dyrektor.
[wyimek]48,4 mld zł chciały wydać banki na kupno tygodniowych bonów pieniężnych Narodowego Banku Polskiego[/wyimek]
NBP szacuje, że obecnie nadpłynność rynku przekracza o około 27 – 28 mld zł poziom obowiązkowych rezerw banków, który wynosi 22 mld zł. Banki mają tyle wolnych środków, ponieważ mocno ograniczyły akcję kredytową. Kupno bonów jest zaś dla nich najlepszą lokatą, ponieważ otrzymują za nie w skali roku 4 proc., przy depozycie w banku centralnym zaś zaledwie 2,5 proc. – Sytuacja się zmieni, gdy sektor bankowy znów się ożywi i banki zaczną sobie pożyczać pieniądze – mówi Borowski.
Zdaniem Ryszarda Petru z SGH tak się stanie, gdy zostanie obniżona stopa depozytowa, która wynosi obecnie 2,5 proc. – Taka obniżka zachęciłaby banki do pożyczania pieniędzy korporacjom, a nie lokowania ich w banku centralnym – wyjaśnia ekonomista. Petru dodaje, że w czasie kryzysu naturalną sprawą jest szukanie najbezpieczniejszych sposobów lokowania pieniędzy. Bony banku centralnego nie gwarantują atrakcyjnych zarobków, ale są pewną lokatą.