W ostatnich tygodniach przez banki przetacza się fala zwolnień pracowników. W ramach zapowiedzianych już oficjalnie dużych redukcji zatrudnienia zwolnionych zostanie ponad 2,5 tys. osób. To z jednej strony efekt słabszych perspektyw gospodarki w najbliższym czasie, a z drugiej zmian strategii, które mają przygotować te instytucje na gorsze czasy.
W niektórych przypadkach redukcje są drastyczne – jak dowiedziała się „Rz", w DnB Nord pracę stracić może nawet 2/3 zatrudnionych.
– Restrukturyzacja zatrudnienia będzie podzielona na dwa etapy. Do końca pierwszego kwartału 2013 roku zostanie nią objętych około 300 osób, czyli mniej więcej 1/3 zatrudnionych, a kolejny etap – do końca przyszłego roku – obejmie około 350 osób, przy czym są to wielkości maksymalne i liczba ta będzie jeszcze weryfikowana na przełomie 2012 i 2013 roku – mówi Artur Tomaszewski, prezes DnB Nord.
Restrukturyzacja wynika ze zmiany modelu biznesowego. Bank musi dostosować koszty do zmiany struktury przychodów. Wcześniej DnB Nord uzyskiwał je głównie, oferując kredyty hipoteczne (jeszcze w ubiegłym roku ich sprzedaż wyniosła prawie 3 mld zł) oraz z bankowości korporacyjnej. W tej chwili pozostanie tylko ten drugi segment. Wcześniej decyzje dotyczące ograniczenia zatrudnienia, a także sieci placówek podjęły cztery inne banki.
Polski BNP Paribas do połowy 2013 r. zamierza zwolnić do 410 pracowników. Nordea ogłosiła program restrukturyzacji, w ramach której zamknie do 60 placówek i zwolni blisko 400 osób. Bank BPH już w kwietniu poinformował, że do końca listopada 2012 r. planuje zmniejszyć zatrudnienie nawet o 600 pracowników. Trwają też zwolnienia w Banku Handlowym, który likwiduje 60 placówek detalicznych i zmniejsza zatrudnienie o 590 osób.