Prezes NBP Marek Belka nie zamierza podawać się do dymisji w następstwie afery taśmowej, do czego wzywa go część polityków i ekonomistów. W innych krajach Europy przedstawiciele banków centralnych nieraz rezygnowali ze stanowisk nawet w mniej kontrowersyjnych okolicznościach, aby nie narażać reprezentowanych instytucji na uszczerbek wiarygodności. Ale nie od razu.
Antonio Fazio, były gubernator Banku Włoch, który kilka lat temu był bohaterem tamtejszej afery taśmowej, zwlekał z dymisją niemal pół roku. W lipcu 2005 r. media opublikowały zapis jego rozmowy z szefem Banca Popolare Italiana (BPI), z której wynikało, że Fazio blokował przejęcie banku Antonveneta przez holenderski ABN Amro, aby ułatwić to właśnie BPI, choć ten ostatni nawet w ocenie urzędników Banku Włoch nie był w odpowiedniej kondycji finansowej, aby angażować się w taką transakcję.
Mimo krytyki ze strony rządu i ekonomistów ze stanowiska, które piastował od 1993 r., Fazio zrezygnował dopiero pod koniec 2005 r. (mógł je zajmować dożywotnio; dopiero w wyniku skandalu z jego udziałem kadencję szefa Banku Włoch skrócono do siedmiu lat).
W styczniu 2012 r. w atmosferze skandalu do dymisji podał się szef Szwajcarskiego Banku Narodowego (SNB) Philipp Hildebrand. Miało to związek z podejrzanymi transakcjami jego żony na rynku walutowym.
W sierpniu 2011 r., niedługo przed interwencją SNB mającą na celu osłabienie franka, kupiła ona za tę walutę dolary, a po interwencji sprzedała je z dużym zyskiem. Hildebrand zapewniał, że nic o transakcjach nie wiedział, a kilka dochodzeń przeprowadzonych w tej sprawie nie wykazało, by w SNB doszło do złamania procedur. Prezes uznał jednak, że nie jest w stanie udowodnić swojej niewinności, i odszedł, by nie narażać banku na utratę wiarygodności i niezależności, czym groziło krytykowanie go przez polityków.