Od samego początku z powstaniem Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB, Asian Infrastructure Investment Bank) wiązało się wiele znaków zapytania. Dziś już wiadomo, że siedzibą organizacji będzie Pekin, że kapitał wnoszony przez chiński rząd będzie opiewał na 50 mld dolarów oraz, że coraz więcej zachodnich państw zgłosiło chęć udziału w przedsięwzięciu. Znane są także kraje, które kategorycznie odmówiły przystąpienia do AIIB oraz te, które wprost przed nowym bankiem ostrzegają.
Nowy bank, który dzieli
Pytanie pozostaje już tylko jedno – jak wielki wpływ na sytuację światowych inwestycji będzie miał chiński bank. Potrzeby azjatyckich gospodarek są ogromne, szacuje się je nawet na 8 bln dolarów na przestrzeni najbliższych 10 lat. Na tyle wyceniają je eksperci Azjatyckiego Banku Rozwoju (ADB, Asian Development Bank), jednego z głównych dotychczas źródeł finansowania postępu w tym rejonie. Szef Banku Światowego, Jim Yong Kim cieszy się z nowego aktora na finansowej scenie, nie traktuje AIIB jako konkurencji dla siebie. Według niego wciąż jest ogromnie wiele miejsca na kolejne inwestycje dla potrzebujących krajów.
Pierwszym zachodnim krajem, który zgłosił chęć akcesji do AIIB, była Wielka Brytania. Brytyjski minister finansów George Osborne stwierdził, że nowa inicjatywa umożliwi firmom z jego kraju szanse na współpracę i inwestycje na najszybciej rosnących na świecie rynkach. Jak na razie ponad 40 państw zgłosiło chęć dołączenia do nowej organizacji. Zdecydowana większość świata się cieszy, jednak Stany Zjednoczone i Kanada ostrzegają przed zakusami Pekinu. Według nich AIIB może kierować się standardami nie biorącymi pod uwagę praw człowieka i nie szanującymi środowiska naturalnego. Japonia idzie o krok dalej i zdecydowanie odmawia przystąpienia do nowego banku.
Tokio zostaje samo poza organizacją spośród pozostałych krajów regionu. Korea Północna nie została dopuszczona do negocjacji, ponieważ Pjongjang nie udostępnia wiarygodnych danych odnośnie stanu gospodarki. Konsekwencje dla Japonii mogą być potencjalnie groźne. Krajowe firmy mogą stracić kontrakty na prace związane z rozbudową infrastruktury. Minister finansów Taro Aso wyjaśniał, że japońskie podejście pozostaje niezmienne i że kraj nie ma wyjścia niż być bardzo ostrożnym wobec planów tworzonych przez Pekin.
Eksperci przestrzegają
Analitycy z Tokio ostrzegają, że AIIB może podążać za wytycznymi Chińskiej Partii Komunistycznej. Dla wszystkich członków organizacji może to stanowić potencjalne zagrożenie, ponieważ Chiny są głównym udziałowcem banku. Jednak w obecnej sytuacji, w której społeczeństwo Kraju Kwitnącej Wiśni zmaga się ze starzeniem i wieloma problemami demograficznymi, popyt na rozbudowę lokalnej infrastruktury może się coraz bardziej zmniejszać. Biznesmeni i lobbyści naciskali na premiera Shinzo Abe, by rozważył przyłączenie do chińskiej organizacji.