Chętnych jest 50 krajów, wśród nich Polska.
Bank ma zacząć swoją działalność pod koniec tego roku, a jego kapitał początkowy ma wynieść 50 mld dol., w tym 10 mld dol. ma pochodzić z wpłat państw członkowskich. Z kolei ta kwota została podzielona w następujących proporcjach: 75 proc- kraje Azji, 25 proc- pozostałe. Oficjalnie lista jest zamknięta.
Najbardziej znaczącym nieobecnym pozostają Stany Zjednoczone, ponieważ dosłownie w ostatnim momencie, jak poinformowała chińska agencja prasowa Sinhua, dołączyła Japonia deklarując wpłatę 1,5 mld dolarów. Z Japonii nie było oficjalnego potwierdzenia, jedynie źródła „ bliskie japońskiemu premierowi" podawały, że Shinzo Abe poważnie rozważa taką opcję. Dotychczas Japończycy twierdzili, że ostateczną decyzję podejmą nie wcześniej, niż w czerwcu. Potwierdził to oficjalnie w wypowiedzi dla japońskiej agencji Kyodo Isshu Sugawara, odpowiedzialny za finanse w rządzącej Partii Liberalno Demokratycznej.
Amerykanie są przeciwni tworzeniu instytucji finansowej, która miałaby konkurować o projekty z Bankiem Światowym i Azjatyckim Bankiem Rozwoju (ADB) . Ich zdaniem przyznawanie pieniędzy przez AIIB może być motywowane politycznie, a niektóre projekty mogą np. zagrażać środowisku tak jak jest to w wielu chińskich inwestycjach infrastrukturalnych.
15 kwietnia Chińczycy mają poinformować ostatecznie, które z tych kandydatur zostały zaakceptowane. Pod największym znakiem zapytania jest akces Tajwanu, który jest największym inwestorem zagranicznym w Chinach. Rząd w Pekinie uznał, że jest to możliwe, pod warunkiem jednak, że Tajwańczycy wyślą swoje zgłoszenie pod „odpowiednią" nazwą kraju. Najprawdopodobniej do zaakceptowania jest Biuro Tajpej, pod którą Tajwan funkcjonuje już w wielu krajach świata.