– To bodaj pierwsza śmierć spowodowana wzrostem kursu franka szwajcarskiego. Człowiek nie poradził sobie z problemem. Takie sprawy trzeba nagłaśniać, by zmusić państwo do działania. Być może dzięki temu uda się ocalić następnych – nie ma wątpliwości Tomasz Sadlik, szef Stowarzyszenia Profuturis skupiającego osoby poszkodowane przez banki.
Rodzina dziedziczy długi
Do tragedii doszło w Bielsku-Białej. 35-letni ochroniarz jednostki wojskowej podczas służby zastrzelił się z broni palnej. – Mężczyzna był sam w zamkniętym pomieszczeniu z bronią maszynową. Użył jej. Wykorzystał 30 sztuk amunicji. Zginął na miejscu – mówi Ryszard Mojeścik, szef Prokuratury Bielsko-Biała-Południe, która wyjaśniała okoliczności śmierci 35-latka. Przyznaje, że do samobójstwa pchnęła ofiarę sytuacja ekonomiczna. Mężczyzna zostawił list do najbliższych, w którym tłumaczył, że powodem jego desperackiego kroku jest drogi frank. Postępowanie umorzono.
Mężczyzna zostawił żonę i sześcioletnią córkę, które dziedziczą dług. Kobieta początkowo chciała rozmawiać z nami o tragedii, ale wycofała się. – Słyszała w pracy niepochlebne komentarze pod adresem frankowiczów, dlatego nie chce mówić o tragedii – tłumaczy adwokat Janusz Budzianowski, który reprezentuje matkę mężczyzny i deklaruje darmową pomoc dla wdowy oraz córki.
Czytaj także: Kto zapłaci za długi frankowiczów