Jednocześnie przyznaje, że sytuacja wciąż jest daleka od idealnej, a w wielu aptekach wciąż brakuje ok. 100 najpopularniejszych leków na nadciśnienie, cukrzycę czy chormonu tarczycy. – Pacjenci wciąż odchodzą od okienek z kwitkiem i wracają do lekarzy po inne dawki, bo apteka może zamienić dawkę na mniejszą, ale nie na większą. Szybciej ubywa też zapasów leku w mniejszej dawce, bo w miejsce 100 tys. opakowań 50 mg potrzebujemy 200 tys. z dawką 25 mg – tłumaczy Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej (NRA).
Mimo zapewnień resortu zdrowia, problemy z zaopatrzeniem mają także członkowie Związku Aptekarzy Pracodawców Polskich Aptek (ZAPPA). – Być może farmaceutyki zaczynają pojawiać się w hurtowniach, ale przypuszczam, że ich większe ilości trafiają głównie do aptek sieciowych. Warunkiem zawarcia umowy z dużym odbiorcą, jakim jest sieciówka, jest często pierwszeństwo w dostawie leków deficytowych. To sprawia, że apteki indywidualne, które, w przeciwieństwie do sieci, działają głównie w mniejszych miasteczkach i na wsiach, brakujących substancji szukają po całym kraju. Aptekarze po raz kolejny stają na wysokości zadania i pracują po 12–13 godzin na dobę, szukając leków dla pacjentów. Właściciele 150 aptek należących do ZAPPA stworzyli własną linię informacyjną i jak tylko w hurtowni „rzucą" jakiś lek, informują się nawzajem. W aptekach działają też nieformalne listy oczekujących z telefonami do pacjentów – zapewnia Marcin Wiśniewski.
Od poniedziałku pacjenci będą mogli sprawdzić, gdzie kupić dany lek pod specjalnym numerem infolinii 800 190 590. Dyżurujący pod nim pracownicy NFZ poinformują ich także o możliwych zamiennikach leków. Zdaniem farmaceutów, informacje mogą być jednak nieaktualne, bo baza, z której korzysta resort zdrowia, aktualizowana jest z dobowym opóźnieniem.