Flozyny, należące do inhibitorów SGLT-2, powodują, że cukier ucieka z organizmu wraz z moczem. Wiadomo, że hamują przewlekłą chorobę nerek w cukrzycy, czyli nefropatię cukrzycową, poprawiają wydolność mięśnia sercowego, pomagają ocalić naczynia duże i małe krwionośne oraz obniżają masę ciała. Mechanizmy, jakie odpowiadają za to dobroczynne działanie, nie zostały jeszcze do końca poznane, ale jest ono na tyle przekonujące, że w październiku 2018 r. Amerykańskie Towarzystwo Diabetologiczne (American Diabetes Association, ADA) i Europejskie Stowarzyszenie Badań nad Cukrzycą (European Association for the Study of Diabetes) wydały wytyczne, zgodnie z którymi flozyny stały się wiodącymi lekami w leczeniu cukrzycy typu 2.
Serce cukrzyka
Prof. Anna Tomaszuk- Kazberuk z Kliniki Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku zwraca uwagę na to, że dostęp do nowoczesnych terapii jest ważny dla osób leczących się nie tylko z powodu nieprawidłowej glikemii, ale także z powodów kardiologicznych. – 70–80 proc. osób, które mają tego typu problemy, umiera nie z powodu cukrzycy, ale powikłań układu krążenia, takich jak zawały czy udary mózgu. Dlatego leki przeciwcukrzycowe pozwalają nie tylko obniżać poziom cukru we krwi, ale także chronić serce i naczynia – wyjaśnia ekspertka. – Wśród osób z zawałem, którymi zajmuję się w szpitalu, dwie trzecie ma zaburzoną tolerancję glukozy – dodaje. Jak tłumaczy, dlatego teraz cukrzycy nie nazywa się chorobą metaboliczną, ale serca i naczyń.
Stąd właśnie przełomowe były wyniki badań nad empaglifozyną opublikowane w 2015 r. – Pokazały one, że u chorych nią leczonych rzadziej dochodziło do hospitalizacji z powodów kardiologicznych. Jest to też lek, który obniża ciśnienie i podwyższa hematokryt – wyjaśnia ekspertka. Dlatego z uwagi na efekty leczenia kardiolodzy żałują, że ten lek mogą wypisywać dopiero wtedy, gdy chory przez pół roku przyjmuje dwa różne leki przeciwcukrzycowe.
Wąska grupa
Największy problem w tym, że zniżka na nowoczesne leki przysługuje tylko części chorych. – Są różne szacunki dotyczące grupy, którą objęła refundacja. Najczęściej mówi się, że będzie to ok. 130 tys. osób – tłumaczy Śliwińska. Dodaje jednak, że z pewnością nie jest tak, że z refundacji skorzysta większość cukrzyków. – Raczej dostęp jest dla mniejszej grupy chorych – dodaje.
Zdaniem prof. Dzidy według najnowszej klasyfikacji ryzyka sercowo-naczyniowego, zaproponowanej podczas wrześniowego kongresu Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (European Society of Cardiology, ECS), wysokie i bardzo wysokie ryzyko sercowo-naczyniowe ma większość chorych na cukrzycę.
– Ryzyko średnie mają tylko osoby młode – z cukrzycą typu 1 przed 35. rokiem życia i z cukrzycą typu 2 przed 50. rokiem życia – z czasem trwania choroby mniejszym niż dziesięć lat. U wszystkich pozostałych pacjentów z cukrzycą ryzyko jest wysokie lub bardzo wysokie – tłumaczy prof. Dzida. Wysokie ryzyko sercowo-naczyniowe rozumiane jest jako potwierdzona choroba sercowo-naczyniowa albo uszkodzenie innych narządów objawiające się poprzez białkomocz lub przerost lewej komory albo retinopatię bądź obecność trzech lub więcej głównych czynników ryzyka spośród następujących: wiek większy lub równy 55 l. dla mężczyzn i 60 l. dla kobiet, dyslipidemia, nadciśnienie tętnicze, palenie tytoniu, otyłość.