W piątek 13 maja Sejm ostatecznie rozstrzygnie, jaki kształt przybiorą zamówienia wewnętrzne (tzw. in-house). Wszystko za sprawą wprowadzonych 12 maja poprawek do rządowego projektu nowelizacji prawa zamówień publicznych (druk sejmowy 489–A).
Obrona wolnego rynku
– W poprawkach proponujemy, aby stosowanie in-house było dopuszczalne, ale tylko tam, gdzie to nie zakłóci konkurencji na rynku, np. gospodarowania odpadami komunalnymi – wyjaśnia Maria Janyska, poseł PO i przewodnicząca podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo zamówień publicznych oraz niektórych innych ustaw (druk nr 366).
To nie koniec ograniczeń. Przedsiębiorstwo komunalne, któremu w tym trybie zlecono odbiór śmieci od właścicieli nieruchomości, nie będzie np. mogło korzystać z usług podwykonawców. Zamówienie ma wykonywać przy wykorzystaniu wyłącznie własnych zasobów. Co więcej, kontrolowane mają być wszelkie formy dokapitalizowania takiej gminnej firmy. A to oznacza np., że gmina nie będzie mogła wyposażyć swojej spółki w sprzęt niezbędny do wykonania usługi (np. kupić śmieciarki) tylko po to, aby później wykazać, że ta firma świadczy usługi na rzecz mieszkańców taniej.
Wprowadzone poprawki obniżają progi umożliwiające stosowanie in-house. Zlecenie w tym trybie otrzyma spółka komunalna, której 80 proc. działalności to wykonywanie usług na rzecz gminy. W pierwotnej wersji próg był o 10 pkt proc. wyższy.
W ostatniej chwili
– Jesteśmy zadowoleni z wprowadzonych przez sejmową Komisję Gospodarki i Rozwoju poprawek – komentuje Leszek Zagórski, wiceprzewodniczący Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami. – Tak jak w prawie UE, in-house będzie stosowany tam, gdzie nie wpływa na konkurencję – dodaje.