Zachęcamy gminy do wdrażania dobrych rozwiązań, uczenia się od siebie. Ważnym obszarem jest rozwój punktów selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, tzw. PSZOK. W gminie powinien być przynajmniej jeden, ale im więcej, tym lepiej. Na to również można pozyskać środki europejskie.
Przyznaję, pomysł jest godny naśladowania. Ale wciąż jest bardzo mało takich miejsc.
Jestem optymistą. Takich miejsc z dobrymi rozwiązaniami systematycznie przybywa. Innym dobrym przykładem jest Stalowa Wola, gdzie nie było tak wysokich podwyżek opłat za odbiór odpadów jak w innych gminach. Jest to świetnie zorganizowane miasto, które posiada własną instalację do doczyszczania odpadów selektywnie zebranych oraz biogazownię.
Ale bardzo ważna jest też edukacja i zachęty dla mieszkańców, np. domowe kompostowniki, które obniżą opłatę za odbiór odpadów. Warto też czerpać z doświadczenia innych państw europejskich. Na przykład w Barcelonie pojemniki stoją nie tylko w altanach śmietnikowych, ale także w pasie jezdni.
Uważam, że stawianie pojemników niewiele zmieni. W blokach panuje przecież anonimowość. Wątpię, by wszyscy przykładnie segregowali. Nikt też nie będzie bawił się w detektywa i sprawdzał, kto segreguje, a kto nie. Przypomnę, że osoby, które nie segregują odpadów, płacą co najmniej dwukrotność normalnej stawki za ich odbiór. Oczywiście samorządy mogą w swoich regulaminach wprowadzić nawet czterokrotność podstawowej stawki, a to już bardzo dużo. Myślę, że takie rozwiązanie również zachęci do segregowania odpadów przez mieszkańców. Każdy woli płacić mniej.
Poza tym w porównaniu z innymi państwami unijnymi mamy zaległości. Tam segregacja odpadów obowiązuje od wielu lat i mieszkańcy są do niej przyzwyczajeni. W Polsce została wprowadzona dopiero w 2013 r. Musi więc minąć trochę czasu, aby dla wszystkich stała się codziennym nawykiem. Poza tym dużym błędem było niewprowadzenie od początku jednolitych zasad segregacji.