PKN Orlen ma zostać sponsorem zespołu F1 Williamsa, w którym ma występować Robert Kubica. Czy to dobry ruch ze strony koncernu- jakie mogą być korzyści z tej współpracy potentata paliwowego z F1?
W tego typu decyzjach, jak sponsorowanie określonej dyscypliny, klubu czy sportowca uwzględnia się kilka kwestii, wśród których kluczowe to: spójność fanów dyscypliny czy sportowca z docelowym klientem danej marki; skojarzenia, jakie wywołuje dyscyplina i sportowiec oraz ich spójność z założonym wizerunkiem marki, a także zasięg widowni, jaki osiąga się w efekcie transmitowania przez media masowe danych wydarzeń sportowych. Odnieść można wrażenie, że w przypadku Formuły 1 i Roberta Kubicy PKN Orlen ma szansę na swoisty 'hat-trick' – popularna dyscyplina wśród wielu zmotoryzowanych, znany i popularny (poza Polską pewnie bardziej w przeszłości niż dziś) sportowiec; logiczny związek z kategorią produktową i potencjalnie atrakcyjny dla marki paliwowej zbiór skojarzeń z F1 oraz olbrzymia widownia telewizyjna. A wszystko to, na rynkach dla Orlenu kluczowych. Oczywiście pozostaje pytanie, ile bycie sponsorem F1 i Kubicy kosztuje i czy za analogiczny budżet można zbudować podobny poziom rozpoznawalności marki i podobne skojarzenia na przykład w Niemczech, gdzie Orlen walczy o udziały rynkowe.
Czytaj także: Kubica w Formule 1. Znamy szczegóły umowy Orlenu z Williamsem
Czy taka współpraca wiąże się z jakimś ryzykiem i jakim?
Oczywiście ryzyko jest – to brak „wyników" ze strony teamu Williamsa czy Roberta Kubicy. W dłuższej perspektywie forma i kondycja zdrowotna sportowca zawsze pozostają niewiadomą. Zagrożenie może pojawić się także w wyniku ujawnienia jakichś skandali w gronie organizatorów Formuły 1 czy też skandali w życiu samego sportowca. Pewnym jest także, że pożądane efekty w zakresie rozpoznawalności i image Orlenu budowane będą także na rynkach, na których marka ta jest nieobecna. A zatem w jakiejś części budżet wydany zostanie na marne.