Prezes Orange Polska: Musk też potrzebuje światłowodu

5G, sieć optyczna, a może i satelitarny internet będą współistnieć – przewiduje Julien Ducarroz, prezes Orange Polska.

Aktualizacja: 08.11.2020 21:41 Publikacja: 08.11.2020 21:00

Julien Ducarroz, prezes Orange Polska

Julien Ducarroz, prezes Orange Polska

Foto: materiały prasowe

Przez ostatnich kilka lat pracował pan w Mołdawii. Jakie są pana pierwsze spostrzeżenia dotyczące różnic i podobieństw łączących ten kraj i Polskę?

To kompletnie różne kraje pod niemal wszystkimi aspektami. Wspólną częścią jest model biznesowy. Różne są skala, historia, kultura (zarówno firmy, jak i rynku, klienta). Dodatkowo zarządzanie operatorem zasiedziałym, takim jak Orange Polska, i zarządzanie operatorem, który zaczynał od sieci mobilnej, a dopiero z czasem stał się konwergentny, jak w przypadku Mołdawii, to dwie zupełnie różne sprawy. Orange Polska ma nadal niemal w każdym większym mieście nieruchomości, które kiedyś były fizycznymi końcówkami stacjonarnej sieci państwowego telekomu. Dla osoby, która szefowała sieci komórkowej, to dość niespotykane, że przychodzi do ciebie ktoś i mówi: musimy coś zrobić z tymi wszystkimi aktywami.

Wydawałoby się, że operatorzy mobilni i przewodowi na całym świecie są podobni, ale i tutaj są różnice. W Mołdawii i na innych rynkach tego regionu cechą charakterystyczną jest popularność serwisów OTT (ang. over the top) do komunikacji. Wynika to z faktu, że wiele osób ma rodziny lub pracuje za granicą, np. w Europie Zachodniej, i szukając oszczędności, nauczyło się korzystać z komunikatorów głosowych takich jak Viber czy WhatsApp. Korzystanie z nich to tak istotny masowy trend, że działający tam operator mobilny musi wziąć to pod uwagę, jeśli chce być uważany za usługodawcę wysokiej jakości.

A pod względem relacji z rządem i samorządami czy biurokracji?

W mniej rozwiniętych krajach jest dużo większa biurokracja, staromodne procedury nieodpowiadające na potrzeby współczesnego świata XXI wieku i niekończące się dyskusje nierozwiązujące problemu jako takiego. Jest jeszcze jedna ważna rzecz odróżniająca Mołdawię jako rynek. Tam Orange jest numerem jeden w gospodarce. Odpowiada za 2 proc. PKB. Wiążą się z tym różne powinności. Konsultowano z nami wiele spraw, nie zawsze związanych z biznesem operatora komórkowego. Z przyjemnością zajmę się teraz w większym stopniu sprawami firmy.

Czy Orange Polska może się czegoś nauczyć od Orange Mołdawia i na odwrót?

Z powodu rozmiaru i rodzajów działalności to Orange Mołdawia może się nauczyć więcej od Orange Polska, ale i tu zapytano mnie od razu, jakie doświadczenia zamierzam przenosić na polski grunt i co zmienię.

I co pan zmieni?

Odpowiedziałem, że nie ma rzeczy ewidentnych, ale jedna rzecz mi się nasunęła. Orange Mołdawia ze względu na mniejsze zatrudnienie to miejsce, gdzie łatwiej wprowadza się zmianę w kulturze organizacji. Kraje d. bloku wschodniego mają cechę wspólną: rozbudowaną hierarchiczną strukturę zarządzania, a boss to boss. Zajęło nam z zespołem kilka lat, aby zmienić to w Orange Mołdawia. Zmiana kulturowa to dla mnie ważny wątek również tutaj, nad Wisłą. Z jednej strony Orange Polska ma silną pozycję jako operator infrastrukturalny, z zapleczem w postaci wiedzy i doświadczenia, z drugiej zaś przegrywa w starciu z przedsiębiorstwami młodszymi, zbudowanymi w innej epoce, takimi jak firmy nazywane często FAANG (Facebook, Amazon, Apple, Netflix, Google).

Wielu szefów tej firmy mówiło o potrzebie zmiany kultury korporacyjnej. Pytanie, jak szybko powinna ona nastąpić, biorąc pod uwagę, że mamy Covid-19, a szerzej – rewolucję społeczną.

Jestem realistą. Zmiana kulturowa to nie program na jeden rok. To maraton. W przypadku Orange Polska kadencja prezesa zapewne nie jest na tyle długa, aby mógł dotrwać do końca cyklu zmian. Odnosząc się do programu, który został rozpoczęty cztery lata temu: Orange.One, to czuję się komfortowo, wiedząc, że będę mógł go kontynuować. Oczywiście zamierzam dodać coś swojego, ale jest to spójny program transformacji w kierunku firmy otwartej, o nowoczesnym, dynamicznym modelu działania.

To na jakim etapie maratonu jest Orange Polska?

Trudno dać precyzyjną odpowiedź. Najprawdopodobniej jednak jesteśmy w połowie drogi. Mamy wciąż wiele spraw do załatwienia. Firma przyszłości musi stawiać na edukację i trening – poświęcać im czas i pieniądze. To kapitał, na którym można budować.

Orange Polska ma około 11 mld zł przychodu rocznie i około 11 tys. pracowników. Jaka ich część ukończy maraton, o którym mówimy?

To będzie zależało od naszej zdolności do wynajdywania i rozwoju nowych biznesów. Jeśli nie znajdziemy nowych obszarów lub nie rozwiniemy obszarów, które są dziś niewielkie, trudno oczekiwać, że zachowamy status quo. Z mojego punktu widzenia dobrą wiadomością jest, że mamy w firmie wiele miejsc intensywnie rosnących. Weźmy Integrated Solutions czy Bluesoft. Covid to ogromny stymulator trendów widocznych przed pandemią. Biznes dostał swoistego kopa w kierunku cyfryzacji. No i światłowód, który jest dla nas kluczowy, to najsilniej rosnąca część naszego biznesu i jego znaczenie na rynku jest coraz większe.

O gotowości firm do inwestycji w cyfryzację podczas prezentacji wyników za III kwartał usłyszeliśmy coś innego.

Mówiliśmy o krótkoterminowych skutkach finansowych epidemii. Jeśli firma została przez nią dotknięta, trudno oczekiwać, że będzie inwestować, myśląc: teraz jestem w poważnych tarapatach, ale za chwilę będę gigantem. To wymaga odwagi i możliwości. Jednak trend średnioterminowy (bo mam nadzieję, że koronawirus to historia średnioterminowa) moim zdaniem będzie taki, że firmy będą masowo inwestować w cyfrową transformację. ICT, cyberbezpieczeństwo – te gorące tematy – będą na agendzie większości przedsiębiorstw. Jestem optymistą i będzie to widać w strategii. Wracając więc do pytania, czy będziemy redukować zatrudnienie. Mam nadzieję, że nie.

Gdzie jeszcze widziałby pan szanse na wzrost? Co z bankowością?

Jeśli chodzi o bank, to rozmawiamy z głównym akcjonariuszem o tym, jaki model działania najlepiej wybrać. W jakim stopniu sposoby zastosowane w Hiszpanii, we Francji, a teraz w Rumunii powinny być powtórzone. Nie jest to jednak dla mnie krótkoterminowy priorytet. Mamy dużo do zrobienia, jeśli chodzi o konwergencję i światłowód. Dlatego też rozważamy powołanie FiberCo. Tak jak mówiliśmy, postrzegamy ten projekt jako szansę na odnotowanie korzyści z udziału w wysoko wycenianym projekcie infrastrukturalnym, pozwalający odzyskać elastyczność naszego bilansu i inwestować w 5G. Chcielibyśmy także wrócić do wypłaty dywidendy.

Szukacie inwestora do światłowodowej spółki. Dlaczego ktoś miałby wyłożyć pieniądze na udziały firmy budującej w nieatrakcyjnych miejscach?

To nie do końca tak. Postaram się to wyprostować. Szukamy inwestora na ponad 20 lat. To oznacza, że chodzi o ludzi o innej perspektywie niż oportunistyczna. Powiedzieliśmy, że w pewnym momencie sieć ta będzie zajęta w bardzo dużym stopniu. Dowodem na to może być sieć POPC (hurtowa otwarta sieć światłowodowa współfinansowana z dotacji unijnych programu „Polska cyfrowa" – red.), gdzie penetracja sięga ok. 30 proc., jest wyższa niż w miejscach, gdzie operatorzy budują sieć jedna obok drugiej. Spodziewam się też, że z czasem zobaczymy współistnienie sieci światłowodowej i 5G, a może także i satelitarnego dostępu do internetu, który chce np. budować – na skalę globalną – Elon Musk. Te rozwiązania będą potrzebowały światłowodu.

Julien Ducarroz (ur. 1975) jest prezesem Orange Polska od września. Wcześniej od 2016 r. szefował siostrzanej spółce telekomu w Mołdawii. Z Orange związał się w 2002 r. Pracował dla grupy w Londynie, Holandii, a najdłużej w Rumunii, gdzie przez siedem lat odpowiadał za sprzedaż i marketing z poziomu zarządu. Z pochodzenia Szwajcar. Ukończył Politechnikę Federalną w Lozannie i Zurychu.

Przez ostatnich kilka lat pracował pan w Mołdawii. Jakie są pana pierwsze spostrzeżenia dotyczące różnic i podobieństw łączących ten kraj i Polskę?

To kompletnie różne kraje pod niemal wszystkimi aspektami. Wspólną częścią jest model biznesowy. Różne są skala, historia, kultura (zarówno firmy, jak i rynku, klienta). Dodatkowo zarządzanie operatorem zasiedziałym, takim jak Orange Polska, i zarządzanie operatorem, który zaczynał od sieci mobilnej, a dopiero z czasem stał się konwergentny, jak w przypadku Mołdawii, to dwie zupełnie różne sprawy. Orange Polska ma nadal niemal w każdym większym mieście nieruchomości, które kiedyś były fizycznymi końcówkami stacjonarnej sieci państwowego telekomu. Dla osoby, która szefowała sieci komórkowej, to dość niespotykane, że przychodzi do ciebie ktoś i mówi: musimy coś zrobić z tymi wszystkimi aktywami.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację