Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wygrało w arbitrażu spór z Gazpromem o ceny gazu w kontrakcie jamalskim. Na początku było dużo niepewności, czy rosyjski partner będzie się stosować do wyroku. Czy w końcu skorygował faktury?
To był bardzo długi spór zakończony największym sukcesem Polski w obszarze energetycznym. Wyrok sądu arbitrażowego wyraźnie pokazał, że ceny, jakie płaciliśmy za rosyjski gaz, były nierynkowe i zawyżone. Ten wyrok ustalił nowe warunki cenowe i faktycznie najpierw mieliśmy kilka tygodni szarpaniny z Gazpromem, ale dziś wracamy do normalności. Faktury za marzec zostały skorygowane i rozliczyliśmy je po nowych cenach. Także fakturę za kwiecień otrzymaliśmy już wyliczoną według nowej formuły. To jednak nie koniec konsekwencji wyroku sądu arbitrażowego, bo warunki cenowe dotyczą całego okresu – od listopada 2014 r. Z naszych szacunków wynika, że za ten okres dokonaliśmy nadpłaty w stosunku do Gazpromu w wysokości 1,5 mld dolarów i domagamy się jej zwrotu.
Czy Gazprom akceptuje tę kwotę?
Nie chcę dzisiaj mówić o szczegółach. Nasze kontakty są bardzo intensywne, choć niebezpośrednie z racji koronawirusa. Jesteśmy w konstruktywnym dyskursie z naszym partnerem. Wyrok nie ustalił, w jaki sposób ta nadpłata ma być zwrócona. Zależy nam jednak, żeby relacje z Gazpromem były biznesowe, a jak najmniej polityczne, choć w historii różnie z tym bywało. Wydaje mi się, że także Gazpromowi powinno zależeć na dobrej reputacji na europejskim rynku, bo jest przecież największym dostawcą gazu do Europy. Natomiast skala naszej nadpłaty pokazuje, jak mocno przepłacaliśmy za rosyjski gaz, choć przecież naszym klientom musieliśmy sprzedawać go po rynkowej cenie.
Kontrakt jamalski wygasa pod koniec 2022 r. Alternatywą mają być dostawy gazu z innych kierunków, głównie przez nowy gazociąg Baltic Pipe, który ma ruszyć w październiku 2022 r. Czy spółka obawia się, że Baltic Pipe nie powstanie na czas?