Minęło pół roku od przejęcia Stoczni Gdańsk przez Agencję Rozwoju Przemysł (ARP). Co się w niej dzieje?
Konsekwentnie prowadzimy działania porządkujące i przywracające regularny tryb pracy. Kiedy weszliśmy do stoczni, okazało się, że w zasadzie została utracona zdolność produkcji statków. Szuflady z zamówieniami były niemal puste. Wyglądało to tak, jakby władze stoczni i jej większościowy udziałowiec od dziesięciu lat nie chcieli przyjmować zleceń na produkcję statków. To spowodowało wygaśnięcie wielu certyfikatów, pozwoleń i erozję kompetencji załogi. Zlikwidowano biuro konstrukcyjne. Słowem, stocznia straciła podstawowe umiejętności. Nowy, skompletowany przez nas zarząd zaczął od odtwarzania tych kompetencji, udało się też zdobyć dużo zamówień, w których stocznia głównie występuje jeszcze jako podwykonawca.
Tylko czy odbudowa tych pełnych kompetencji ma sens? Może lepsza jest specjalizacja, a nie snucie planów, by budować statki od A do Z?
Też zadawaliśmy sobie to pytanie, bo żeby odbudować pełne kompetencje, musi być rynek, produkt i zespół, który w to wierzy, który ma umiejętności. Dlatego na początku przyjęliśmy założenie, że Stocznia Gdańsk nie będzie budować statków na dużą skalę, jak to się dzieje w Korei, Chinach czy Japonii. Natomiast chcemy uczestniczyć w produkcji skomplikowanych jednostek: wycieczkowców, statków rybackich i statków technicznych, czyli holowników, statków obsługi portowej, pogłębiarek i statków serwisowych dla farm wiatrowych. Na takie jednostki jest duży stały popyt. Kolejny obszar, w którym upatrujemy szans, ma związek z gazem płynnym jako paliwem do napędu statków. Przyjęta w 2015 r. tzw. dyrektywa siarkowa, nakazuje zmniejszenie zawartości siarki do 0,1 proc. w paliwie statków, na Morzu Północnym, kanale La Manche i Bałtyku. Zamyka de facto te akweny dla jednostek napędzanym tradycyjnym olejem napędowym (ON). Można stosować specjalne dodatki, podrasować silniki, ale jedyną alternatywą jest LNG, tym bardziej że Międzynarodowa Organizacja Morska dalej zaostrza przepisy. Od 1 stycznia 2020 r. nawet poza tzw. obszarami kontroli, a więc na oceanach, morzach otwartych limit siarki będzie wynosić 0,5 proc., wobec 3,5 proc. obecnie. Powstaje coraz więcej jednostek na gaz, albo z napędem dual fuel, a proces ten przyspieszy. Żeby statki mogły pływać, trzeba je zatankować w porcie, ale także na morzu. Trzeba budować mobilne stacje tankowania LNG i przewozić LNG, np. z gazoportu w Świnoujściu do portów. Stocznia chce być obecna w całym tym procesie i produkować tzw. bunkierki.
Czy to oznacza, że będzie odchodzić od tego, z czego żyła ostatnio, czyli produkcji elementów turbin wiatrowych i konstrukcji stalowych?