Dziś jesteśmy tego bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej. Przy okazji prac nad pilotażem sieci onkologicznej patologię wziął pod lupę wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski, który dostrzegł, że pozorna oszczędność na badaniu w rzeczywistości generuje ogromne straty dla płatnika. Błędna diagnoza to przecież nie tylko złe leczenie, ale też większe ryzyko powikłań, a więc dodatkowe procedury i dłuższy pobyt w szpitalu. Od miesiąca nad wyceną świadczeń pracujemy razem z dwiema grupami roboczymi w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Nie jest to łatwe, bo poruszamy się w alternatywnej rzeczywistości – próbujemy ustalić koszt czegoś, co do tej pory było uważane za darmowe.
Koszty sprzętu diagnostycznego, odczynników i mikroskopów są chyba jednak całkiem realne?
Tak, ale to tylko połowa kosztu badania. Tutaj, jak nigdzie indziej, liczy się doświadczenie i biegłość wykonującego – to, czy dobrze przygotuje preparat, jak szybko i w jaki sposób go utrwali, a potem zbada. Patomorfologia to jedna z nielicznych specjalizacji, w których diagnozę stawia wyłącznie specjalista. Nawet rezydent piątego roku nie może sam podpisać się pod rozpoznaniem. Stawka jest zbyt duża. Dlatego podczas wyceny nie można zapominać o kosztach pracy lekarza, a ściślej o tym, by opłacało się go zatrudnić. Z drugiej strony musimy tak ustalić wycenę, by nie zostawić pola do nadużyć. W każdej specjalizacji mogą znaleźć się biznesmeni, którzy zajmą się wyjadaniem rodzynek z ciasta, jak to się działo w początkach funkcjonowania pakietu onkologicznego. Kiedy ministerstwo zniosło limity na diagnostykę i leczenie onkologiczne, do leczenia wzięły się również małe ośrodki, które wcześniej nigdy nie operowały nowotworu prostaty czy trzustki. W efekcie pacjenci byli leczeni – jak to określam – suboptymalnie.
Jednocześnie trwają prace nad akredytacją zakładów patomorfologii. Resort chce, by docelowo tylko zakłady akredytowane mogły wykonywać badania na koszt NFZ.
Polskie Towarzystwo Patologów od 1999 r. pracuje nad procedurami dotyczącymi docelowo akredytowania, a w tej chwili licencjonowania zakładów, które wykonują badania w odpowiednich warunkach i w odpowiedni sposób. Pierwsza komisja ds. licencji powstała w 2004 r. W zeszłym roku, po ogłoszeniu rozporządzenia z grudnia 2017 r. w sprawie standardów organizacyjnych patomorfologii, zostały przygotowane nowe kryteria licencyjne. To na razie proces dobrowolny, robiony przez środowisko dla środowiska, ale docelowo chcemy, by akredytacja była przeprowadzana przez podmiot zewnętrzny – Centrum Monitorowania Jakości, które zdecyduje, czy ośrodek może wykonywać badania refundowane przez płatnika.
Może się jednak okazać, że zabraknie patologów. Zgodnie z wyliczeniami PolPat jest ich zaledwie 455.